niedziela, 24 sierpnia 2014

Szesnaście.



Dzisiaj mija pół roku od kiedy nie widzisz się z brunetem. Gdybyś przepracowała taki okres czasu, wcale nie byłoby to zbyt wiele. Budziłabyś się codziennie, odpracowała te kilka godzin, wracała do domu, kładła spać i z powrotem to samo. Dzień za dniem mijałby błyskawicznie, jednak cierpienie po odejściu od kochanej osoby boli z dnia na dzień coraz bardziej, coraz dotkliwej, rana zamiast goić krwawi. To tylko i aż 183 dni bez jego obecności, 4 392 godziny bez jego melodyjnego głosu, 263 520 minut bez jego delikatnego jak aksamit dotyku, 15 811 200 sekund bez jego miłości.
Pracujesz w sanatorium na stanowisku dietetyka. Choroba postępuje, jednak starasz się być twarda. Udało ci się załatwić, byś miała rehabilitację ze środków państwowych, bo na prywatną nie było by cię stać. Oprócz pracy w sanatorium złapałaś etat w hotelu Novotel Gdańsk Marina dzięki czemu masz więcej pracy, więcej środków do życia i nie doskwiera ci samotność. Po prostu nie masz czasu, by myśleć.
Nie oglądasz meczy drużyny bruneta, nie śledzisz jego kariery, nie wchodzisz na portale społecznościowe, unikasz jego widoku, bo każde zetknięcie z nim choćby na zdjęciu powoduje rozszarpanie gojącej rany w sercu. Z Ewą bardzo rzadko kontaktujesz wymigując ogromem pracy, a gdy już musisz, to wysyłasz wiadomość, by nie słyszeć jej głosu, by nie rozczulić. Zdecydowanie lepiej żyło ci się na południu Polski aniżeli na północy, ale postanowiłaś odciąć się od środowiska w którym znajdowałaś, nie mogłaś pozwolić, by bliscy dowiedzieli o chorobie, by ci współczuli.

Jedziesz wraz z kolegami z drużyny na północ, żeby rozegrać spotkanie charytatywne na rzecz fundacji Herosi, której pomagacie od kilku sezonów. Twoja drużyna klubowa przeciwko reprezentacji Polski w piłce ręcznej. Spotkasz się z bratem, z kolegami, których dawno nie widziałeś, ale ty chcesz spotkać Milenę. Nie widziałeś jej ponad półtora roku, nie odebrała żadnego połączenia, nie odpisała na smsa, maila czy wiadomość na facebooku. Nie wiesz dlaczego wyjechała ani gdzie wyjechała. Jesteś pewien, że nie wyjechała z Wojtkiem, z którym skrupulatnie ukrywając spotykała. Właściwie, to nie jesteś pewien, ale serce ci tak podpowiada. Próbowałeś podpytać Ewę, ale ona także nic nie wie. Na początku nalegałeś, prosiłeś, błagałeś, żeby ci coś powiedziała, gdyż uważałeś, że swojej przyjaciółce niczym siostrze powiedziała, gdzie się znajduje. W końcu zdezerterowałeś.
Siadasz w hotelowej restauracji, gdzie czekasz na czarny napój, który ci zaraz przyniesie kelner. Zostałeś w pokoju, ponieważ odnowiła się kontuzja barku, której nabawiłeś się w meczu przeciwko Płocczanom. Uraz nie jest groźny, ale mecz charytatywny nie jest aż tak ważny, żebyś miał pogłębić kontuzję. Trener być może wpuści cię na kilka minut, byś zaprezentował się gdańskiej publiczności. Od kilku minut twój wzrok przykuwa widok zgrabnej blondynki, której włosy opadają na ramiona. Przypomina ci Milenę, właściwie, to każda blondynka z długimi włosami ci ją przypomina. Dziewczyna siedzi w rogu sali, odwrócona plecami do ciebie. Ma przed sobą kilka kartek, w których coś dokładnie pisze, sprawdza. Nie spuszczasz z niej wzroku, napawasz widokiem  jej pleców, by odgrzebać w pamięci wspólne chwile z Mileną. Wstaje od stołu i z pomocą dwóch kul idzie do baru, by zamienić kilka zdań z kelnerem. To niemożliwe, by to była ona, ale wstajesz, by obejść obok jej stołu, ponieważ twoja cierpliwość sięgnęła zenitu. Obchodzisz ją od tyłu, jednak nie zwraca na ciebie uwagi. Zamawiasz wodę mineralną przy barze i wracasz do swojego stolika idąc obok niej, tak by zobaczyć twarz. Przystajesz na moment, a ona jest zamknięta w swoim świecie obliczania kalorii, gdyż dostrzegłeś napis widniejący na kartce. To ona. Twoja Milena. Serce zaraz ci wyskoczy. Nogi uginają. Język ugrzązł w gardle.
- Przepraszam, czy ty jesteś Milena? - mówisz drżącym głosem. Blondynka nie podnosi głowy, lecz przytakuje podając swoje imię i nazwisko. Dokładnie takie samo, jak twoja Milena. Przypadek? Z pewnością nie. Stoisz nad nią, a ona w końcu podnosi głowę do góry.
- Potrzebuje pan coś ode mnie? - zderza się z twoim wzrokiem. Mierzycie się przez najbliższe kilka sekund. Blednie jej twarz, a koloryt źrenic staje jeszcze wyraźniejszy. - Michał? Co ty tutaj robisz? - jest wyraźnie zaskoczona twoim widokiem.
- O to samo mógłbym spytać ciebie.
- Pracuję tutaj.
- A ja piję kawę. Milena, Boże! Nie mogę uwierzyć, że ciebie w końcu spotkałam! Znalazłem! - dosiadasz się do niej, chwytasz za dłonie i ogrzewasz swoim ciepłem.
- Michał, bardzo źle się stało, że mnie spotkałeś. Po co ja tutaj przychodziłam? Mogłam wziąć ten jadłospis do domu i tam go ułożyć! - krzyczy sama na siebie, zbiera rozłożone kartki do teczki i wstaje z pomocą dwóch kul. Zdezorientowany śledzisz jej ruchy milcząc.
- Milusia, co ci się stało? Dlaczego masz te kule? Miałaś jakiś zabieg, bo nie widzę gipsu?
- Nieważne. - wymija cię i mimo, że idzie o kulach jest szybsza od ciebie, bo ty dalej stoisz nie wierząc w to, co się dzieje. Dobiegasz, gdy już wchodzi do samochodu. Szybko zamyka drzwi i rusza z miejsca zostawiając cię bez wyjaśnień.

Wspomnienia wróciły. Serce krwawi. Głowa pęka od natłoku myśli. Nogi bolą, a żadne leki przeciwbólowe nie pomagają. Najchętniej wzięłabyś garść i zasnęła. Nie zrobisz tego, bo się boisz męczarni w której przyszłoby ci umierać. Nie zrobisz, bo nie poddasz się, będziesz walczyć ze swoim wrogiem wiesz, że go nie pokonasz, ale nie pozwolisz, by on pokonał ciebie.  Włączasz kanał na którym leci transmisja meczu charytatywnego. Za każdym razem, gdy kamera pokazuje Michała łzy z potrójną siłą wydobywają z oczodołów. Trener wystawia bruneta w podstawowym składzie jednak, gdy widzisz, że w czasie sześciu minut gry Michał zaliczył już dwie kary dwuminutowe, jak kłóci się z sędzią, trenerem, to masz ochotę wbiec na boisko i przytulić. Na szczęście rozum panuje nad twoim sercem. Wyłączasz spotkanie po kwadransie, by dalej siebie nie katować. Wczorajszy dzień wystarczająco zepsuł ci zdrowie.
Minął tydzień od spotkania z Michałem. Codziennie o nim myślisz, ale szukasz ukojenia w pracy. wieczorem wracasz do domu z przepasana dużą torbą w której masz zakupy, gdyż kule w rękach uniemożliwiają ci niesienie reklamówek. Zjadasz kolację, bierzesz kąpiel, zażywasz leki i relaksujesz oglądając polską komedię. Wcale ciebie nie śmieszy, ponieważ myślami jesteś gdzie indziej. Dochodzi dwudziesta pierwsza ktoś puka do drzwi. Wyłączasz telewizor, bierzesz kule i kajasz się do drzwi.
- Milena, wpuść mnie! - podnosi głos i wkłada stopę miedzy drzwi, gdy masz zamiar z powrotem je zamknąć.
- Michał, czego ty chcesz ode mnie? W ogóle skąd się tutaj wziąłeś? Skąd wiesz, gdzie mieszkam? Nawet Ewa nie wie! - jesteś bliska płaczu.
- Możesz mi w końcu powiedzieć prawdę, co się dzieje?
- Nie.
- Proszę… Nie wrócę do Kielc sam, tego możesz być pewna.
- Chyba żartujesz? Pewien, to możesz być, że nigdzie z tobą nie jadę.
- Nie wiem dlaczego uciekłaś, ale ja nadal chcę być z tobą! Co dzień, to bardziej, rozumiesz to?
- Ale my nie możemy być razem, to też zrozum! - już nie kryjesz płaczu. Wartki strumień płynie po twoich policzkach na szlafrok.
- Dlaczego nie?
- Bo choruję na stwardnienie rozsiane! - sparaliżowałaś go. Zostawiasz go zdezorientowanego przy wejściu odwracasz i idziesz do salonu nie zwracając uwagi, co zrobi.
- Milena, ale mi to nie przeszkadza. - dosiada się do ciebie na sofę. Jest nadal w szoku, jednak przemawia przez niego czułość, którą cię obdarzał, gdy byliście na poważnie razem.
- Michał, ja prędzej czy później będę na wózku. Nie urodzę ci dziecka, nie będę pełnosprawna, nie będę mogła wychodzić z tobą na oficjalne spotkanie ani na zabawy. Moje życie ograniczy się do wegetowania, a nie pozwolę, żeby ktoś użalał się nade mną, robił coś ze współczucia. - przejeżdżasz dłonią po jego policzku ciągle płacząc.
- Pamiętasz co mi obiecałaś, gdy ci wybaczyłem akcję z Przemkiem? - kiwasz przecząco. - Że nie będziesz nic przede mną ukrywać!?
- Misiu, proszę wracaj. Prześpij się w hotelu, nie każ mi więcej cierpieć… - szepczesz odwracając głowę w drugą stronę.
- Nie zostawię cię, akceptuję cię jaką jesteś. Milena, ja ciebie kocham. - patrzy w twoje oczy. Wiesz, że jest szczery. Jeszcze nigdy to ważne słowo nie padło z jego ust w twoim kierunku. Zbliża swoją głowę do twojej. Usta bliżej twoich ust. Oddech miesza z twoim. Aż w końcu wargi stykają z twoimi.
                                                      

Nie spodziewałyście się tego? Musiałam, zbyt wrażliwa jestem. Przepraszam, jeśli kogoś zawiodłam. To jeszcze nie koniec. Zaległości nadrabiam. Dziękuję za obecność. Telegram stop. :) 

9 komentarzy:

  1. coś tak czułam, że jeśli chodzi o kulach to ma stwardnienie rozsiane. Dobrze, że Michał nie odpuścił. A choroba zawsze może sie troszkę cofnąc. No nic. Czekam na kolejny. I niech Milena przestanie go odrzucac, bo kiedyś Michał nie wróci

    OdpowiedzUsuń
  2. Drugi raz mi komentarz zeżarło :((((((
    Napiszę tak. Zabraniam ci pisać takie smutne historie. Ja nakazuję ci pisać sielnkę. To podobno ja jestem stworzona do pisania smentów :P
    Ty powinnaś pisać coś, co powoduje uśmiech na ustach, a nie łzy kłębiące się w kącikach oczu... :P
    Podziwiam Michała, że się nie poddał, że zawalczył o Milenę, że odnalazł ją mimo wszystko i powiedział,to co czuje na prawdę.
    Milenę jednocześnie rozumiem i wyzywam w myślach za jej zachowanie :((
    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże jak ja kocham tego bloga tak go chyba nikt inny nie kocha. Ja już Cię podsumowałam na gadu ile mi jesteś winna hajsu. Bo to jest gruby hajs bez dwóch zdań.

    Dźwięcząca w słuchawkach na maks Gabrielle Aplin tylko potęgowała moje rozczulenia. I to mnie boli.

    Jejunciu Michał jest taki idealny. Taki taki, no aż brak słów.

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie :C znaczy sądziłam, że to coś typu stwardnienie rozsiane, ale nie musiało to być ono. Naprawdę nie mogłoby to być coś lżejszego? Szkoda mi ich :C

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze.. Jestem w szoku. Oczywiście pozytywnym. Ale, że stwardnienie rozsiane? Jezu. Czemu? Bardzo mi jej szkoda. Wiem, że choroba Mileny była nieunikniona w tym opowiadaniu, bo jakby nie patrząc to sama nazwa mówi nam, że nie będzie to za wesoła historia, ale i tak jest mi przykro. No szkoda. Ważne, aby teraz miała wsparcie od Michała, którego szczególnie potrzebuje.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Spodziewałam się, że to może być stwardnienie rozsiane, które jest w obecnych czasach dość często spotykaną chorobą. Jednak myślałam, że nie będę miała racji, a moja intuicja mi źle podpowiada.
    Ciesze się, że przypadek, los sprawił, że Michał odnalazł Milenę i nie uciekł kiedy dowiedział się prawdy. On ją bardzo kocha i teraz to będzie miał okazje udowadniać każdego dnia...
    Ściskam i przepraszam za zaległości :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja się spodziewałam! Wiesz przecież! <3
    W sumie to fajnie się stało, że spotkali się przypadkowo. Michał na prawdę zaimponował mi swoją postawą. Niezwykłą dojrzałością. Szczerze powiedziawszy jest takich fajnych facetów trochę na świecie, którzy kochają swoje kobiety pomimo wszystko. Mają te babeczki niesamowite szczęście! ;) I Milenka też ma szczęście, że ulokowała swoje uczucia właśnie w Miśku.
    Nie oszukujmy się. Postęp choroby można lekami zredukować jako tako. Najważniejsze by chora się jednak nie poddała.
    Czekam na nexta!
    Ściskam ♥ :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Nadrobiłam czytanie, przepraszam za zaległość i mam nadzieję, że teraz będę mogła systematycznie tu zaglądać :) strasznie się pozmieniało w życiu naszych bohaterów. Rozstanie, kłamstwa, choroba może być jeszcze coś gorszego ?? Najważniejsze, że się odnaleźli i wszystko wyjaśnili. Z ogromnym zaciekawieniem czekam na kolejną część.
    Pozdrawiam serdecznie :*
    A.

    OdpowiedzUsuń