niedziela, 14 września 2014

Siedemnaście.



Nie wróciłaś z nim do Kielc. Nie zostawiłaś Gdańska. Nie mogłaś, tak z dnia na dzień zostawić pracy czy mieszkania. Musisz to przemyśleć, choć serce rwie się za brunetem. Teraz miałaś jeszcze większą wolę walki, by zmagać się z nieuleczalną chorobą. Wiedziałaś, że jej nie pokonasz, ale zrobisz wszystko, by zbyt szybko nie rozwinęła swych skrzydeł i nie zawładnęła twoim ciałem. Po serii zabiegów rehabilitacyjnych oraz lekach, które ciągle zażywałaś, twój stan lekko się poprawił. Odrzuciłaś jedną kulę, mniej się męczyłaś, bywały dni, że w ogóle nie odczuwałaś najmniejszego bólu. Ale bywały tygodnie, kiedy mogłabyś w ogóle nie wychodzić z łóżka. Nie ma diety dla chorych na SM, ale są pewne zalecenia ogólne. Zaczęłaś się zdrowo odżywiać, wyrzuciłaś tłuszcze zwierzęce i tłuste mięsa, zaczęłaś jeść dużo warzyw i owoców.
Dużo rozmawiałaś z Ewą i Michałem. Na nowo zbliżyłaś się do przyjaciółki. Opowiedziałaś na co chorujesz. Tak jak Michał namawiała cię na powrót na południe Polski. Któregoś wieczoru, gdy przyjechał brunet do ciebie, ponieważ miał dwa dni wolnego postanowiłaś wrócić. Zjedliście wspólnie kolację, a w czasie, gdy on oglądał telewizję, ty pakowałaś swoje rzeczy, które miałaś w kawalerce jaką wynajmowałaś. Zaskoczyłaś tym Michała, oczywiście pozytywnie.
- Misiu, weźmiesz te dwie walizki ze sobą, a te książki. - wskazałaś palcem na regał.  -Wypada mi spakować do jakiegoś pudła. Byłbyś tak miły i poszedł do papierniczego, który jest trzydzieści metrów przed moim blokiem i kupił kilka pudełek? - uśmiechasz się prosząco. Cześć rzeczy piłkarz weźmie do Kielc, a resztę weźmiesz ty, gdy uporasz się z zakończeniem pracy. Obiecujesz Michałowi, że najpóźniej za dwa tygodnie będziesz w Krakowie, bo tam z powrotem zamieszkasz.
Wynosisz ostatnią walizkę z gdańskiego mieszkania, wzrokiem miotasz po ścianach czy przypadkiem niczego nie zapomniałaś, gdy się upewniasz, że wszystko wzięłaś przekręcasz klucz w drzwiach, a klucze oddajesz dozorcy.  Wsiadasz do swojej czerwonej, wysłużonej Mazdy, włączasz odpowiednią muzykę i włączasz do ruchu sygnalizując to kierunkowskazem.
Jedziesz spokojna, z uśmiechem w sercu i na ustach czując wielką szczęściarą, że ktoś taki jak Michał kocha ciebie całym sobą. Wieczorem meldujesz się w krakowskim mieszkaniu. Przyjaciółka od progu mocno cię przytula, a ty płaczesz w jej ramię.
- Mój ty głuptasie. Nie będę cię już karcić za to co zrobiłaś, ale jesteś moją siostrą i kocham cię mocno. - po tych słowach popadasz w jeszcze większa rozpacz. Zawiodłaś dwie osoby, które ciebie kochają. Chciałaś, żeby nie widziały jak się staczasz, jak choroba zabiera ci radość życia, jak zżera ciebie od środka, jednak tęsknota za nimi wygrała. Gdy wchodzicie do kuchni zerkasz na salon  w którym nic się nie zmieniło od czasu, gdy dwa lata temu zostawiłaś Kraków. W czasie, gdy przygotowujesz wam kolację, ponieważ byłaś mistrzynią gotowania, a Ewa widocznie tego nie lubiła, więc  przyniosła wszystkie rzeczy, które miałaś w samochodzie.
- Reszta jest u Michała, tak? - pyta, gdy dosiadła się do stołu, by zjeść makaron.
- Tak. I tutaj jest problem.
- Jaki? - kontynuujecie rozmowę przenosząc się do salonu.
- Michał chce, żebym z nim zamieszkała.
- I w czym widzisz ten problem? - przyjaciółka mierzy cię wzrokiem. - Kochasz go?
- Kocham. I właśnie dlatego nie mogę pozwolić, żeby mną się opiekował, stać się dla niego ciężarem.
- A możesz powiedzieć mi  po co tutaj wróciłaś?
- Bo was kocham, bo tęskniłam za wami, bo nie umiem żyć bez was. Te dwa lata były najgorsze i już nie chodzi o chorobę, ale o każdy dzień, gdy was ze mną nie było. Mam niewielkie oszczędności, także pomieszkam tutaj parę dni i poszukam jakiegoś mieszkania i pracy.- szybko zmieniłaś temat.
- Milena, nie będziesz szukać mieszkania, bo możesz tutaj mieszkać, ale twoje miejsce jest przy Michale. Pozwól mu siebie kochać. Wiem, na jaką chorobę cierpisz, ale nie możesz odtrącić tej miłości, którą cię Michał darzy. Ty także masz prawo być szczęśliwa i kochana.

Tydzień później już mieszkasz w michałowym mieszkaniu. Cieszysz każdą wspólną chwilą, celebrujesz godziny, które jest w domu. próbujesz znaleźć pracę, jednak bezskutecznie. Nie ukrywasz przed potencjalnym pracodawcą na co chorujesz, a wtedy diametralnie tracą zainteresowanie twoją osobą szybko kończą rozmowę i żegnając cię krótkim „zadzwonimy do pani”. Zajmujesz się mieszkaniem Michała, sprzątasz, gotujesz. Odwiedzasz często Teresę, żonę Krzyśka, kolegi z którym Michał gra i jest chrzestnym ich syna, Tobiasza.
Po kilku tygodniach wszystkie objawy choroby zniknęły bez śladu. Nawet kulę odstawiłaś w kąt. Mogłaś znowu chodzić w butach na wysokim obcasie, by dorównać choć trochę Michałowi. Znalazłaś pracę i zaczęłaś w pełni cieszyć życiem. Zaczęłaś się zastanawiać, czy może nie powinnaś mieć postawionej innej diagnozy, bo jak to możliwe, że z dnia na dzień stałaś się zdrowa. Może wcale nie cierpisz na stwardnienie rozsiane? Nieważne. Cieszysz się chwilą. Dniem. Życiem, przy boku piłkarza, który spowodował, że twoje serce oprócz pompowania krwi, potrafi kochać.
Drugi rzut pojawił się dwadzieścia siedem miesięcy po pierwszym. Dokładnie po roku, gdy byłaś zupełnie zdrowa. Niestety nie był już, tak lekki jak pierwszy. Nie skończyło się na podwójny widzeniu czy kłopotach z chodzeniem. Po podaniu sterydów twój stan zaczął się diametralnie poprawiać, aż do feralnej nocy, gdy proces poprawy się zatrzymał. Zamiast być lepiej, było coraz gorzej. Szybko znalazłaś się w klinice w Krakowie, w której spędziłaś kilka miesięcy. Po dwóch miesiącach, gdy pierwszy raz wstałaś mogłaś przejść samodzielnie kilka kroków przytrzymując się ściany. Przesadziłaś z tym chodzeniem. Zbyt bardzo uwierzyłaś, że możesz sama chodzić. Upadłaś. Złamałaś nogę i kolejne pięć tygodni spędziłaś przykuta do szpitalnego łóżka. Ewa odwiedzała ciebie codziennie. Michał, gdy tylko miał wolne siedział z tobą w szpitalu całe dnie.  Po ściągnięciu gipsu z kończyny mogłaś przejść kilka kroków z balkonikiem. Żmudna rehabilitacja nic nie pomagała, wydawało ci się, że wręcz przeciwnie. Twoje ciało w ogóle nie współpracowało z fizjoterapeutą. Nienawidziłaś kolejnych ćwiczeń. Nienawidziłaś białych pomieszczeń w których leżałaś. Nienawidziłaś ludzi, którzy chodzili w koło ciebie, bo mogą, tak swobodnie się poruszać, a ty musiałaś się prosić dosłownie o wszystko. W końcu zaczęłaś nienawidzić siebie. Ciągłe leżenie powodowało różnorakie myśli, najgorszą katorgą było, gdy widziałaś siebie sprzed kilku miesięcy w pełni sprawną na wakacjach z twoim brunetem. Wesołą, radosną, szaleńczą zakochaną w Michale Milenę, a teraz? Byłaś wrakiem tej blondynki sprzed kwartału. Po sterydach natychmiast poczułaś się lepiej. Cztery dni później lekarz pozwolił ci odstawić ci balkonik, by móc zrobić kilka kroków. Jedyną przeszkodą był twój strach. Bałaś się, że znowu upadniesz. Po sali na której leżałaś chodziłaś samodzielnie asekurując się poręczami łóżek czy ścianą. Największym problemem okazało się przejście do toalety, która znajdowała się naprzeciw sali, po drugiej stronie korytarza. To była odległość około dwóch metrów, ale bałaś się panicznie. Jednak rozum podpowiadał, że jeśli teraz odpuścisz, to za każdym razem będziesz lęk będzie wygrywał, aż w końcu nie zaczniesz sama chodzić nigdy. Pokonując korytarz czujesz się, jak gdybyś szła po linie nad przepaścią. Przeszłaś. Pokonałaś swój strach. Czułaś, jakbyś zdobyła najwyższy szczyt, a ty tylko minęłaś kilkadziesiąt centymetrów bez podtrzymywania się ściany.

Do domu wracasz na wózku inwalidzkim. Już nic nie będzie jak dawniej. Jesteś załamana. Michał zabiera ciebie do własnego mieszkania. Nie sprzeciwiasz się, choć nie wiesz, jak będzie wyglądać wasze życie. Uczysz się funkcjonować z wózkiem. Początkowo nie radzisz, co powoduje u ciebie ogromną frustrację. Nie możesz znieść, że co chwilę, ktoś przychodzi pod nieobecność Michała i tobą zajmuje. Lubisz noce, gdy brunet wyjeżdża na mecze, wtedy możesz swobodnie płakać. Ty wiesz doskonale, jak to jest kiedy nie masz żadnego powodu, by rano wstać i funkcjonować przez co najmniej dwanaście godzin. Wiesz, jak to jest wymuszać uśmiech, by nie było zbędnych pytań. Wiesz, jak to jest, żyć ze świadomością, że z dnia na dzień tracisz radość życia, bo mimo, że Michał stara się jak może, wewnątrz cierpisz.
Codzienna rehabilitacja ma pomóc stanąć ci na nogi, jednak niewiadomo, czy kiedykolwiek to nastąpi. Któregoś razu wybiera się z tobą Michał, który przygląda ćwiczeniom, jakie rehabilitant ci wykonuje, a później brunet prostsze z nich może wykonać w domowym zaciszu tobie.
- Michał,  możemy porozmawiać? - podjeżdżasz wózkiem do bruneta, który rozwieszał pranie.
- Tak, tylko poczekaj chwilę. - proponujesz w tym czasie przygotować dla was herbatę. Kładziesz tackę na kolanach na której kładziesz dwie filiżanki i czajniczek z gorącym napojem. Starasz sobie jakoś radzić w końcu nie możesz ciągle użalać nad sobą. - O czym chciałaś gadać? - dosiada się do ciebie, gdy zmieniłaś lokalizację z wózka na sofę.
- Michaś, bo postanowiłam, że otworzę własny gabinet z poradami dietetycznymi. - spotykasz się z jego zdziwioną miną, jednak pozwala ci kontynuować. - Nie mogę siedzieć w domu, nie chcę zamykać przed ludźmi, chcę pokazać, że na wózku, też można normalnie funkcjonować. Nikt mnie przyjąć nie chce, gdy się dowiaduje na co choruję poza tym w każdej chwili mogę dostać ponowny rzut, więc będę sama dla siebie szefem. Nie wiem jeszcze gdzie znajdę miejsce na gabinet, ponieważ musi mieć dogodności dla osób niepełnosprawnych, ale w całych Kielcach na pewno znajdę. Muszę też poszukać samochodu.
- Zaskoczyłaś mnie, ale wiesz, że ci pomogę. Ja też mam dla ciebie dobrą wiadomość, tak myślę. - z ogromną ciekawością wyczekujesz, co takiego wymyślił Michał. - Przedłużyłem kontrakt z klubem na kolejne cztery sezony z możliwością następnych dwóch. - uśmiechasz się do bruneta, jednak gdy oblizuje wargi, co ma w zwyczaju zbliżasz się do niego i namiętnie całujesz. Zapominasz na ten czas o swojej niepełnosprawności, liczy się obecna chwila. Kochasz go, tego jesteś pewna. Pewna też możesz być, że on ciebie również, jednak jeszcze nie wierzysz w siebie w stu procentach. Nie widzisz w sobie pewnej kobiety, gdyż nie równasz się w innymi, które mogą prężyć się chodząc na wysokich obcasach. Chwilę czułości przerywa dzwonek do drzwi. Odrywacie się od siebie nie mając pojęcia, kto może was odwiedzić o tak późnej porze. Michał chciał iść otworzyć drzwi, jednak mu nie pozwoliłaś, gdyż chcesz być samodzielna. Szybko przenosisz się na wózek i dłońmi wprawiasz koła w ruch. Zaskakuje cię osoba za drzwiami. Także na wózku. To twoja matka, właściwie, to matka matki.
- Dobry wieczór. Mogę wejść? Wjechać. - dodaje z przekąsem. Michał stojący za tobą odsuwa wózek, by Anna mogła wjechać. Nie wiesz po co przyjechała? Nie wiedziałaś, że też jest na wózku. Nie wiedziałaś, że nadal na jej widok, twoje serce będzie bić jak oszalałe.
                                                               

Wymęczyłam. Oby z kolejnym poszło lepiej, choć zapędziłam siebie w kozi róg chyba…
Teraz wezmę się za nadrabianie Waszych historii. Przynajmniej chcę.

5 komentarzy:

  1. Dużo w tym rozdziale się dzieje. Powrót Mileny do Krakowa, polepszenie sytuacji, nawrót choroby, Kielce... Tego wszystkiego jest jak na moje skołatane serce za dużo, jednak to sukces, że się nie popłakałam, co zdarza się często. :)
    Na koniec jeszcze babcia... Czyżby również chora na SM?
    Całuje :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Podejście ósme ;-;
    Super, że wróciła do Krakowa, że nie pozwoliła zepsuć tego co między nią a Michałem :)
    Babcia? Może być ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Popłakałam się na koniec, ale to chyba wina muzyki, jaką sobie zafundowałam w tle. ;)
    Milenka bardzo cierpi i aż serce mi się kraja na myśl o tym, co odczuwa. Sama bym chyba niemiłosiernie zwariowała, jakby przykuli mnie do łóżka i o wszystko musiałabym prosić...
    Z chorobą jednak nie wygrasz i najważniejsze, by się nie poddać. Chęć założenia gabinetu wskazuje, że powoli wstaje na nogi, co mnie niezmiernie cieszy i strasznie jej kibicuje. ;)
    Wizyta biologicznej babci trochę mnie intryguję. Chętnie dowiem się, co dla nas przygotowałaś jeszcze! :D
    Ściskam!
    Happ :* ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. przepraszam, że dopiero teraz komentuję. Powiem tak, dobrze, że Milena się ogarnęła i wróciła do Michała, bo raczej niewiele by zdziałała w pojedynkę. A co do mamy/babci (niepotrzebne skreślic) to coś czuję, że nastąpi pojednanie. Stwardnienie rozsiane to straszna choroba, wiem, bo mam w rodzinie osobę, która na to choruje. Mam jednak nadzieję, że z bohaterką będzie trochę lepiej. Pozdrawiam i sorry za poślizg :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Stwardnienie rozsiane to okropna choroba a jeszcze bardziej okropne jest to, że nie ma na nią lekarstwa. Jedynie można leczyć objawy, ale może być tak jak w przypadku Mileny, że objawy mogą się pojawiać, znikać i wracać ze zdwojoną siłą. Ma szczęście, że ma przy sobie Michała, który darzy ją wielką miłością i przyjaciółkę. Końcówka wyraźnie mnie zaciekawiła i chce szybko dalszą część, ale wiem jakie to trudne...
    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń