Nie wróciłaś
z nim do Kielc. Nie zostawiłaś Gdańska. Nie mogłaś, tak z dnia na dzień
zostawić pracy czy mieszkania. Musisz to przemyśleć, choć serce rwie się za
brunetem. Teraz miałaś jeszcze większą wolę walki, by zmagać się z nieuleczalną
chorobą. Wiedziałaś, że jej nie pokonasz, ale zrobisz wszystko, by zbyt szybko
nie rozwinęła swych skrzydeł i nie zawładnęła twoim ciałem. Po serii zabiegów
rehabilitacyjnych oraz lekach, które ciągle zażywałaś, twój stan lekko się
poprawił. Odrzuciłaś jedną kulę, mniej się męczyłaś, bywały dni, że w ogóle nie
odczuwałaś najmniejszego bólu. Ale bywały tygodnie, kiedy mogłabyś w ogóle nie
wychodzić z łóżka. Nie ma diety dla chorych na SM, ale są pewne zalecenia
ogólne. Zaczęłaś się zdrowo odżywiać, wyrzuciłaś tłuszcze zwierzęce i tłuste
mięsa, zaczęłaś jeść dużo warzyw i owoców.
Dużo
rozmawiałaś z Ewą i Michałem. Na nowo zbliżyłaś się do przyjaciółki.
Opowiedziałaś na co chorujesz. Tak jak Michał namawiała cię na powrót na
południe Polski. Któregoś wieczoru, gdy przyjechał brunet do ciebie, ponieważ
miał dwa dni wolnego postanowiłaś wrócić. Zjedliście wspólnie kolację, a w
czasie, gdy on oglądał telewizję, ty pakowałaś swoje rzeczy, które miałaś w
kawalerce jaką wynajmowałaś. Zaskoczyłaś tym Michała, oczywiście pozytywnie.
- Misiu,
weźmiesz te dwie walizki ze sobą, a te książki. - wskazałaś palcem na
regał. -Wypada mi spakować do jakiegoś
pudła. Byłbyś tak miły i poszedł do papierniczego, który jest trzydzieści
metrów przed moim blokiem i kupił kilka pudełek? - uśmiechasz się prosząco. Cześć
rzeczy piłkarz weźmie do Kielc, a resztę weźmiesz ty, gdy uporasz się z
zakończeniem pracy. Obiecujesz Michałowi, że najpóźniej za dwa tygodnie
będziesz w Krakowie, bo tam z powrotem zamieszkasz.
Wynosisz
ostatnią walizkę z gdańskiego mieszkania, wzrokiem miotasz po ścianach czy
przypadkiem niczego nie zapomniałaś, gdy się upewniasz, że wszystko wzięłaś
przekręcasz klucz w drzwiach, a klucze oddajesz dozorcy. Wsiadasz do swojej czerwonej, wysłużonej
Mazdy, włączasz odpowiednią muzykę i włączasz do ruchu sygnalizując to
kierunkowskazem.
Jedziesz
spokojna, z uśmiechem w sercu i na ustach czując wielką szczęściarą, że ktoś
taki jak Michał kocha ciebie całym sobą. Wieczorem meldujesz się w krakowskim
mieszkaniu. Przyjaciółka od progu mocno cię przytula, a ty płaczesz w jej
ramię.
- Mój ty
głuptasie. Nie będę cię już karcić za to co zrobiłaś, ale jesteś moją siostrą i
kocham cię mocno. - po tych słowach popadasz w jeszcze większa rozpacz.
Zawiodłaś dwie osoby, które ciebie kochają. Chciałaś, żeby nie widziały jak się
staczasz, jak choroba zabiera ci radość życia, jak zżera ciebie od środka,
jednak tęsknota za nimi wygrała. Gdy wchodzicie do kuchni zerkasz na salon w którym nic się nie zmieniło od czasu, gdy
dwa lata temu zostawiłaś Kraków. W czasie, gdy przygotowujesz wam kolację,
ponieważ byłaś mistrzynią gotowania, a Ewa widocznie tego nie lubiła, więc przyniosła wszystkie rzeczy, które miałaś w
samochodzie.
- Reszta
jest u Michała, tak? - pyta, gdy dosiadła się do stołu, by zjeść makaron.
- Tak. I
tutaj jest problem.
- Jaki? -
kontynuujecie rozmowę przenosząc się do salonu.
- Michał
chce, żebym z nim zamieszkała.
- I w czym
widzisz ten problem? - przyjaciółka mierzy cię wzrokiem. - Kochasz go?
- Kocham. I
właśnie dlatego nie mogę pozwolić, żeby mną się opiekował, stać się dla niego
ciężarem.
- A możesz
powiedzieć mi po co tutaj wróciłaś?
- Bo was
kocham, bo tęskniłam za wami, bo nie umiem żyć bez was. Te dwa lata były
najgorsze i już nie chodzi o chorobę, ale o każdy dzień, gdy was ze mną nie
było. Mam niewielkie oszczędności, także pomieszkam tutaj parę dni i poszukam
jakiegoś mieszkania i pracy.- szybko zmieniłaś temat.
- Milena,
nie będziesz szukać mieszkania, bo możesz tutaj mieszkać, ale twoje miejsce
jest przy Michale. Pozwól mu siebie kochać. Wiem, na jaką chorobę cierpisz, ale
nie możesz odtrącić tej miłości, którą cię Michał darzy. Ty także masz prawo
być szczęśliwa i kochana.
Tydzień
później już mieszkasz w michałowym mieszkaniu. Cieszysz każdą wspólną chwilą,
celebrujesz godziny, które jest w domu. próbujesz znaleźć pracę, jednak
bezskutecznie. Nie ukrywasz przed potencjalnym pracodawcą na co chorujesz, a
wtedy diametralnie tracą zainteresowanie twoją osobą szybko kończą rozmowę i
żegnając cię krótkim „zadzwonimy do
pani”. Zajmujesz się mieszkaniem Michała, sprzątasz, gotujesz. Odwiedzasz
często Teresę, żonę Krzyśka, kolegi z którym Michał gra i jest chrzestnym ich
syna, Tobiasza.
Po kilku tygodniach
wszystkie objawy choroby zniknęły bez śladu. Nawet kulę odstawiłaś w kąt.
Mogłaś znowu chodzić w butach na wysokim obcasie, by dorównać choć trochę
Michałowi. Znalazłaś pracę i zaczęłaś w pełni cieszyć życiem. Zaczęłaś się
zastanawiać, czy może nie powinnaś mieć postawionej innej diagnozy, bo jak to
możliwe, że z dnia na dzień stałaś się zdrowa. Może wcale nie cierpisz na
stwardnienie rozsiane? Nieważne. Cieszysz się chwilą. Dniem. Życiem, przy boku
piłkarza, który spowodował, że twoje serce oprócz pompowania krwi, potrafi
kochać.
Drugi rzut
pojawił się dwadzieścia siedem miesięcy po pierwszym. Dokładnie po roku, gdy
byłaś zupełnie zdrowa. Niestety nie był już, tak lekki jak pierwszy. Nie
skończyło się na podwójny widzeniu czy kłopotach z chodzeniem. Po podaniu
sterydów twój stan zaczął się diametralnie poprawiać, aż do feralnej nocy, gdy
proces poprawy się zatrzymał. Zamiast być lepiej, było coraz gorzej. Szybko
znalazłaś się w klinice w Krakowie, w której spędziłaś kilka miesięcy. Po dwóch
miesiącach, gdy pierwszy raz wstałaś mogłaś przejść samodzielnie kilka kroków
przytrzymując się ściany. Przesadziłaś z tym chodzeniem. Zbyt bardzo
uwierzyłaś, że możesz sama chodzić. Upadłaś. Złamałaś nogę i kolejne pięć
tygodni spędziłaś przykuta do szpitalnego łóżka. Ewa odwiedzała ciebie
codziennie. Michał, gdy tylko miał wolne siedział z tobą w szpitalu całe
dnie. Po ściągnięciu gipsu z kończyny
mogłaś przejść kilka kroków z balkonikiem. Żmudna rehabilitacja nic nie
pomagała, wydawało ci się, że wręcz przeciwnie. Twoje ciało w ogóle nie
współpracowało z fizjoterapeutą. Nienawidziłaś kolejnych ćwiczeń. Nienawidziłaś
białych pomieszczeń w których leżałaś. Nienawidziłaś ludzi, którzy chodzili w
koło ciebie, bo mogą, tak swobodnie się poruszać, a ty musiałaś się prosić
dosłownie o wszystko. W końcu zaczęłaś nienawidzić siebie. Ciągłe leżenie
powodowało różnorakie myśli, najgorszą katorgą było, gdy widziałaś siebie
sprzed kilku miesięcy w pełni sprawną na wakacjach z twoim brunetem. Wesołą,
radosną, szaleńczą zakochaną w Michale Milenę, a teraz? Byłaś wrakiem tej
blondynki sprzed kwartału. Po sterydach natychmiast poczułaś się lepiej. Cztery
dni później lekarz pozwolił ci odstawić ci balkonik, by móc zrobić kilka
kroków. Jedyną przeszkodą był twój strach. Bałaś się, że znowu upadniesz. Po
sali na której leżałaś chodziłaś samodzielnie asekurując się poręczami łóżek
czy ścianą. Największym problemem okazało się przejście do toalety, która
znajdowała się naprzeciw sali, po drugiej stronie korytarza. To była odległość
około dwóch metrów, ale bałaś się panicznie. Jednak rozum podpowiadał, że jeśli
teraz odpuścisz, to za każdym razem będziesz lęk będzie wygrywał, aż w końcu
nie zaczniesz sama chodzić nigdy. Pokonując korytarz czujesz się, jak gdybyś
szła po linie nad przepaścią. Przeszłaś. Pokonałaś swój strach. Czułaś, jakbyś
zdobyła najwyższy szczyt, a ty tylko minęłaś kilkadziesiąt centymetrów bez
podtrzymywania się ściany.
Do domu
wracasz na wózku inwalidzkim. Już nic nie będzie jak dawniej. Jesteś załamana. Michał
zabiera ciebie do własnego mieszkania. Nie sprzeciwiasz się, choć nie wiesz,
jak będzie wyglądać wasze życie. Uczysz się funkcjonować z wózkiem. Początkowo
nie radzisz, co powoduje u ciebie ogromną frustrację. Nie możesz znieść, że co
chwilę, ktoś przychodzi pod nieobecność Michała i tobą zajmuje. Lubisz noce,
gdy brunet wyjeżdża na mecze, wtedy możesz swobodnie płakać. Ty wiesz
doskonale, jak to jest kiedy nie masz żadnego powodu, by rano wstać i
funkcjonować przez co najmniej dwanaście godzin. Wiesz, jak to jest wymuszać
uśmiech, by nie było zbędnych pytań. Wiesz, jak to jest, żyć ze świadomością,
że z dnia na dzień tracisz radość życia, bo mimo, że Michał stara się jak może,
wewnątrz cierpisz.
Codzienna
rehabilitacja ma pomóc stanąć ci na nogi, jednak niewiadomo, czy kiedykolwiek
to nastąpi. Któregoś razu wybiera się z tobą Michał, który przygląda
ćwiczeniom, jakie rehabilitant ci wykonuje, a później brunet prostsze z nich
może wykonać w domowym zaciszu tobie.
-
Michał, możemy porozmawiać? - podjeżdżasz
wózkiem do bruneta, który rozwieszał pranie.
- Tak, tylko
poczekaj chwilę. - proponujesz w tym czasie przygotować dla was herbatę.
Kładziesz tackę na kolanach na której kładziesz dwie filiżanki i czajniczek z
gorącym napojem. Starasz sobie jakoś radzić w końcu nie możesz ciągle użalać
nad sobą. - O czym chciałaś gadać? - dosiada się do ciebie, gdy zmieniłaś
lokalizację z wózka na sofę.
- Michaś, bo
postanowiłam, że otworzę własny gabinet z poradami dietetycznymi. - spotykasz
się z jego zdziwioną miną, jednak pozwala ci kontynuować. - Nie mogę siedzieć w
domu, nie chcę zamykać przed ludźmi, chcę pokazać, że na wózku, też można
normalnie funkcjonować. Nikt mnie przyjąć nie chce, gdy się dowiaduje na co
choruję poza tym w każdej chwili mogę dostać ponowny rzut, więc będę sama dla
siebie szefem. Nie wiem jeszcze gdzie znajdę miejsce na gabinet, ponieważ musi
mieć dogodności dla osób niepełnosprawnych, ale w całych Kielcach na pewno
znajdę. Muszę też poszukać samochodu.
-
Zaskoczyłaś mnie, ale wiesz, że ci pomogę. Ja też mam dla ciebie dobrą
wiadomość, tak myślę. - z ogromną ciekawością wyczekujesz, co takiego wymyślił
Michał. - Przedłużyłem kontrakt z klubem na kolejne cztery sezony z możliwością
następnych dwóch. - uśmiechasz się do bruneta, jednak gdy oblizuje wargi, co ma
w zwyczaju zbliżasz się do niego i namiętnie całujesz. Zapominasz na ten czas o
swojej niepełnosprawności, liczy się obecna chwila. Kochasz go, tego jesteś
pewna. Pewna też możesz być, że on ciebie również, jednak jeszcze nie wierzysz
w siebie w stu procentach. Nie widzisz w sobie pewnej kobiety, gdyż nie równasz
się w innymi, które mogą prężyć się chodząc na wysokich obcasach. Chwilę czułości
przerywa dzwonek do drzwi. Odrywacie się od siebie nie mając pojęcia, kto może
was odwiedzić o tak późnej porze. Michał chciał iść otworzyć drzwi, jednak mu
nie pozwoliłaś, gdyż chcesz być samodzielna. Szybko przenosisz się na wózek i
dłońmi wprawiasz koła w ruch. Zaskakuje cię osoba za drzwiami. Także na wózku. To
twoja matka, właściwie, to matka matki.
- Dobry
wieczór. Mogę wejść? Wjechać. - dodaje z przekąsem. Michał stojący za tobą
odsuwa wózek, by Anna mogła wjechać. Nie wiesz po co przyjechała? Nie wiedziałaś,
że też jest na wózku. Nie wiedziałaś, że nadal na jej widok, twoje serce będzie
bić jak oszalałe.
Wymęczyłam.
Oby z kolejnym poszło lepiej, choć zapędziłam siebie w kozi róg chyba…
Teraz wezmę
się za nadrabianie Waszych historii. Przynajmniej chcę.
Dużo w tym rozdziale się dzieje. Powrót Mileny do Krakowa, polepszenie sytuacji, nawrót choroby, Kielce... Tego wszystkiego jest jak na moje skołatane serce za dużo, jednak to sukces, że się nie popłakałam, co zdarza się często. :)
OdpowiedzUsuńNa koniec jeszcze babcia... Czyżby również chora na SM?
Całuje :-*
Podejście ósme ;-;
OdpowiedzUsuńSuper, że wróciła do Krakowa, że nie pozwoliła zepsuć tego co między nią a Michałem :)
Babcia? Może być ciekawie :)
Popłakałam się na koniec, ale to chyba wina muzyki, jaką sobie zafundowałam w tle. ;)
OdpowiedzUsuńMilenka bardzo cierpi i aż serce mi się kraja na myśl o tym, co odczuwa. Sama bym chyba niemiłosiernie zwariowała, jakby przykuli mnie do łóżka i o wszystko musiałabym prosić...
Z chorobą jednak nie wygrasz i najważniejsze, by się nie poddać. Chęć założenia gabinetu wskazuje, że powoli wstaje na nogi, co mnie niezmiernie cieszy i strasznie jej kibicuje. ;)
Wizyta biologicznej babci trochę mnie intryguję. Chętnie dowiem się, co dla nas przygotowałaś jeszcze! :D
Ściskam!
Happ :* ♥
przepraszam, że dopiero teraz komentuję. Powiem tak, dobrze, że Milena się ogarnęła i wróciła do Michała, bo raczej niewiele by zdziałała w pojedynkę. A co do mamy/babci (niepotrzebne skreślic) to coś czuję, że nastąpi pojednanie. Stwardnienie rozsiane to straszna choroba, wiem, bo mam w rodzinie osobę, która na to choruje. Mam jednak nadzieję, że z bohaterką będzie trochę lepiej. Pozdrawiam i sorry za poślizg :/
OdpowiedzUsuńStwardnienie rozsiane to okropna choroba a jeszcze bardziej okropne jest to, że nie ma na nią lekarstwa. Jedynie można leczyć objawy, ale może być tak jak w przypadku Mileny, że objawy mogą się pojawiać, znikać i wracać ze zdwojoną siłą. Ma szczęście, że ma przy sobie Michała, który darzy ją wielką miłością i przyjaciółkę. Końcówka wyraźnie mnie zaciekawiła i chce szybko dalszą część, ale wiem jakie to trudne...
OdpowiedzUsuńŚciskam :*