niedziela, 26 października 2014

Dwadzieścia jeden.


Po ślubie wracacie do swojego życia, które wcale nie jest, tak kolorowe, jak piszą o tym w gazetach czy książkach. Owszem, jesteście kochającą się parą, przystojny mężczyzna, piękna kobieta. On sportowiec, ona dietetyk. Wszystkie dziewczyny zazdrościły ci, że to właśnie ty usidliłaś ich „męża”, że to ty możesz co ranek budzić się przy nim, dotykać, całować, spędzać czas i po prostu kochać ze wzajemnością. Nie wiedziały, że ty zmagasz się z okropną chorobą, której one by nie chciały za cenę miłości z Michałem. Ty jej nie masz w zamian za miłość bruneta, to ona ciebie dosięgła mimo miłości bruneta, ale walczysz z nią dzielnie, by nie zawładnęła twoim ciałem doszczętnie.
Wszystko było w porządku do końca piątego miesiąca. Tego feralnego dnia Michał wrócił wcześniej niż zwykle z treningu. Otworzył drzwi i zastał ciszę, która nie była do tej pory spotykana w waszym domu. Za każdym razem, gdy wypowiedział twoje imię odpowiadała cisza. Sprawdził szybko każde pomieszczenie i znalazł ciebie leżącą w sypialni, jednak nie był to zwykły sen, a stan nieprzytomności. Obudziłaś się w karetce. Na sali zostałaś podpięta do kroplówki wzmacniającej. Michał ciągle siedział przy tobie, a ty próbowałaś podjąć z nim rozmowę, by go uspokoić. Nie pamiętałaś co się popołudniu wydarzyło, pamiętałaś jedynie, że chciałaś podlać kwiatka.
- Pani Mileno, proszę dbać o siebie. - zwraca się do ciebie lekarz, który ma dyżur na izbie przyjęć. - Z dzieckiem wszystko w porządku. Mam pytanie czy państwo mieszkają z kimś jeszcze?
- Nie, sami. - odpowiada twój mąż, a lekarz robi kwaśną minę i drapie po głowie. - A o co chodzi?
- Proponowałbym, żeby pani Milena, była pod opieką. Wiem, że pani sobie świetnie radzi mimo jazdy na wózku, ale krótkie omdlenia mogą się pojawiać. Pan Michał z racji zawodu jaki wykonuje nie może być ciągle z panią, a jeśli podczas któregoś omdlenia nie zostanie w porę udzielona pierwsza pomoc, to nie chcę wybiegać za daleko, ale żeby nie doszło do tragedii. - lekarz widząc przerażenie w waszych oczach uspokaja was, że on chce tylko przestrzec przed najgorszym. Przed północą wracacie do domu. Do rana nie możesz zasnąć, jak gdyby bojąc, że gdy zaśniesz, to stanie się coś złego. Następnego dnia dzwonisz do lekarki, która prowadzi twoją ciążę, gdyż chcesz się umówić na wizytę, która w stu procentach was uspokoi, że z waszym dzieckiem wszystko w porządku. Przez kolejne dni czujesz się raz lepiej raz gorzej. Ze względu na ciążę nie możesz przyjmować niektórych leków niwelujących stwardnienie. Od południa rozbolała cię głowa i ciągle kichałaś, więc położyłaś się do łóżka.
- Milena, jak się czujesz? - do sypialni wchodzi Michał z talerzem kanapek i dwoma kubkami herbaty.
- Michał, boję się, bo mam gorączkę, a wiesz, że u mnie pierwszym objawem rzutu jest wysoka gorączka. - ronisz kolejne łzy.
- Milusia, spokojnie jesteś przeziębiona. - pomaga ci się podnieść do pozycji siedzącej i muska delikatnie dłoń. Wyciągasz ręce chcąc przytulić męża.
- Michał, ja nie mogę teraz zażywać połowy lekarstw, nawet nie wiesz jak się boję o to maleństwo.
- Nie martw się, Martusia jest silna. - uśmiecha się, a ty przez łzy wraz z nim.
- Martusia? Tak chcesz nazwać naszą córkę?
- Podoba ci się to imię?
- Podoba. - składasz czuły pocałunek na Michałowach ustach zapewniając go o miłości.
- Ja was dziewczyny też kocham, ale musisz coś jeść, żeby Marta rosła. - kładzie na łóżku talerz z kanapkami, a tobie wręcza do rąk kubek.
- Dzidziuś, później nie będziemy mogli spać, bo będzie tyle okruszków na łóżku. Poczekaj wstanę i podjadę do kuchni. - przerywa ci oferując, że pościeli później łóżko.

Gdy Michał jest na zgrupowaniu kadry i nie może być przy tobie najbliżsi oferują, że chętnie z tobą pobędą, ponieważ twój mąż nie dopuści, byś została sama w domu. Zagroził, że zrezygnuje z reprezentacji, gdy sprzeciwiałaś się, by ktoś na zmianę przy tobie czuwał. Po tygodniu spędzonym przy tobie przez Ewę, dziś przyjeżdża twoja szwagierka Patrycja z dziećmi. Czujesz się źle, już nie tyle fizycznie co psychicznie, ponieważ ktoś musi cię niańczyć. W tych kryzysowych momentach jest ci okropnie źle. Dzieci Patki i Bartka mają tydzień wolnego od szkoły i rozrabiają w waszym domu. zadają mnóstwo pytań dotyczących ich kuzynki, która jest w twoim brzuchu.
- Ciocia, a dlaczego ty jeździsz na wózku? - Szymon zadaje ci bezpośrednie pytanie, za co mama go gani.
- Patrycja daj spokój nic się nie stało dobrze, że pyta. Szymuś, jeżdżę na wózku, bo jestem chora i nawet nie wiesz, jak ci zazdroszczę, jak widzę, że biegasz.
- Ale wyzdrowiejesz i też będziesz z nami biegać? - chwytasz chłopca za małe dłonie.
- Niestety, nigdy nie będę, tak biegać jak wy. Mam nadzieję, że będę mogła zrobić kilka kroków samodzielnie, ale to dopiero jak urodzę waszą kuzynkę, bo teraz nie mogę mieć tak intensywnej rehabilitacji.
- Ciociu, ale dlaczego?
- Szymon nie męcz cioci, idź się pobaw. - Patrycja widząc twoje zakłopotanie przerywa to przepytywanie.
Tydzień szybko mija i Patrycja z dziećmi wraca do siebie. Teraz przyjeżdża do ciebie Kasia, która pobędzie z tobą kilka dni, później na zmianę będzie żona Krzysztofa, Teresa. Coraz poważniej rozważasz pomysł Patrycji, która podsunęła ci myśl zatrudnienia kobiety, która pomagała jej w opiece nad dziećmi, gdy mieszkała z Bartkiem w Niemczech. Josephina jest kobietą w średnim wieku, wcześnie została wdową, ponieważ jej mąż zginął w katastrofie w kopalni. Ich jedyny syn także zginął, gdy miał siedem lat został potrącony przez samochód, gdy szedł do szkoły. Ojciec Josephiny był Polakiem, stąd też zna ona język polski. Być może ktoś taki jest wam potrzebny? Każdy z waszych bliskich ma własne życie i nie może go spędzić opiekując się tobą. Michał jest czynnym sportowcem, a ty nie pozwolisz, by przerwał karierę i opiekował tobą i dzieckiem. Bez wiedzy Michała dzwonisz do Josephiny tłumacząc się, że jesteś bliską rodziną z Patrycją. Pytasz czy jest możliwość by przyjechała do Polski, czy chciałaby w ogóle. Dajesz jej tydzień czasu do namysłu. Dwa tygodnie później już mieszka z wami. Jest bardzo miła i sympatyczna. Wyręcza cię prawie w każdej czynności. Po krótkim czasie zaczynasz ją traktować, jak bliską osobę, którą znasz od lat.
Do rozwiązania coraz bliżej. Przytyłaś już dwanaście kilogramów. Nudzi cię czytanie książek, oglądanie filmów czy rozwiązywanie krzyżówek, których stałaś się w ostatnim czasie wielką fanką. Kładziesz się wygodnie w waszej sypialni  i ucinasz sobie krótką drzemkę. Budzisz się oblana potem, gdy nie czujesz ruchów maleństwa, gdyż postanowiło przespać cały dzień. Dotykasz wtedy brzucha i próbujesz go obudzić, lecz ono nic sobie z tego nie robi. Za to wieczorami wynagradzało ci swoją senność za dnia. Miałaś wrażenie, że czułaś jego stopy, kolana, a nawet łokcie, którymi rozpychało się na wszystkie strony. Lubiłaś, gdy Michał opowiadał bajki waszemu dziecku, a ty się włączałaś z opowieścią jakiego wspaniałego tatę będzie mieć wasza córka, jak bardzo ją kocha i jak wielkim szczęściem jest ona dla niego. Opowiadałaś ze szklistymi oczami, że mimo różnych przeciwności świat jest piękny, a ono wkrótce samo go ujrzy.
Któregoś wiosennego dnia wchodzi Michał do sypialni informując, że jakaś kobieta szuka ciebie. Nie miałaś pojęcia kto przyszedł, więc z pomocą męża przeniosłaś się z łóżka na wózek i udałaś w stronę salonu. Od tyłu nie poznałaś osoby, która zakłóciła wasze błogie leniuchowanie. Długo milczycie nie wiedząc co powiedzieć.
- Po co tutaj przyszłaś? - wyrzucasz z siebie z żalem chroniąc się przed płaczem.
- Milena, ja tyle lat nie wiedziałam co się z tobą dzieje.
- To po co się zainteresowałaś? Dobrze mi bez twojej obecności.
- Chciałabym naprawić, to co zepsułam.
- Tego nie da się naprawić. Ty zepsułaś wszystko zgadzając się, by moimi rodzicami stali się Anna i Tadeusz.
- Wiesz, że nie mogłam inaczej postąpić. Znasz ojca.
- Mogłaś inaczej postąpić, tylko nie chciałaś. Mogłaś się nie godzić, by wychowywali mnie dziadkowie, którzy stali się moimi domniemanymi rodzicami. Wiem, jaki jest Tadeusz, ale mogłaś się wyprowadzić z domu, mogłaś zażądać alimenty od mojego biologicznego ojca, mogłaś szukać pomocy od państwa dla matek samotnych, ale najwygodniej było ci mnie oddać, jak jakąś niepotrzebną rzecz i dalej pławić w luksusach za pieniądze twojego ojca. Szkoda, że nikt nie pomyślał, że ja kiedyś dorosnę, a takiego faktu nie należy ukrywać. I wiem też, że babcia miała najmniej do gadania, to ty z Tadeuszem rozegrałaś taki scenariusz.
- Ale to ja jestem twoją matką. - powiedziała Rita z kamienną twarzą.
- Jak śmiesz nazywać siebie matką? Ty mnie tylko urodziłaś, to babcia mnie wychowała, bo Tadeusza prawie nigdy w domu nie było. Nie wiem skąd znalazłaś mój adres, ale radzę ci tutaj więcej nie przychodzić. Nie chcę żebyś nachodziła moją rodzinę, rozumiesz?
- Milena, dziecko daj mi szansę. Daj mi poznać twojego męża, wnuka…
- To jest mój mąż Michał, jestem w ciąży i niedługo urodzę córeczkę, ale nie nazywaj ich zięciem i wnuczką. Proszę wyjdź już i nie nachodź nas. Nie wiem może kiedyś ci wybaczę, ale na pewno nie teraz, nie od razu, bo wiem, że mogłaś sprawić, że moje życie potoczyłoby się zupełnie inaczej. Choć wiesz co? Chyba powinnam ci być wdzięczna, że przez to, że opuściłam dom wyjechałam na studia, to poznałam Michała, który darzy mnie ogromna miłością, jakiej nie zaznałam jeszcze, który mimo mojej choroby kocha mnie jaką jestem i dzięki niemu zmieniłam swoje życie.
- Josephina, proszę odprowadź panią do drzwi. - wtrąca Michał. Osłupiała Rita opuszcza wasz dom, a ty płaczesz w ramię męża. Po tylu latach bolesne wspomnienia wróciły. Chciałabyś wymazać ten czas z pamięci, ale wiesz, że to niemożliwe. Nie jesteś gotowa na pojednanie z Ritą, na udawanie szczęśliwej rodzinki, na powrót matki.
Trzy tygodnie przed planowanym terminem porodu zostajesz przyjęta na oddział położniczy. Masz podwyższone ciśnienia i  żeby codziennie nie dojeżdżać do szpitala poleżysz kilka dni. Z racji schorzenia na jakie cierpisz nie rodzisz naturalnie, tylko przez cesarskie cięcie. Nie będziesz także znieczulona blokadą, a ogólnie. Po porannym treningu przychodzi do ciebie Michał, by spędzić trochę czasu, ponieważ popołudniu wylatuje z drużyną do Portugali na cztery dni. Leżysz sama na małej sali, by nie wzbudzać niepotrzebnego zainteresowania, gdyż jesteś żoną popularnego sportowca. Nigdy nie wiadomo, jaka hiena dziennikarska może chcieć ciebie odwiedzić pod przykrywką bliskiej osoby.
- Kochanie odpoczywaj, a ty Martusia bądź grzeczna. Przyjdę do ciebie we wtorek. - całuje cię na pożegnanie Michał i opuszcza salę. Odwracasz się na bok i próbujesz zasnąć. W ramach wymiany przyjeżdża twoja teściowa. Babcia i Ewa dzwonią też codziennie. Na drugi dzień wasza córka urządziła sobie bal w brzuchu. Lekarzom nie podobają się wyniki badań i zabierają cię na usg. Chwilę później zapada decyzja o natychmiastowym cesarskim cięciu. Zapominasz, że Michał jest na wyjeździe, gdyż jesteś skoncentrowana na waszym dziecku. Boisz się, lecz ufasz lekarzom. Niedługo później jesteś już na sali operacyjnej. Anestezjolog podaje ci znieczulenie i kilka sekund później już nic nie pamiętasz. Rodzisz piękną dziewczynkę. Marta wyraźnie po tacie odziedziczyła kruczoczarne włosy. Jednak jedno jest najważniejsze, wasza córka jest zdrowa.
                                                        

Którym blogiem jesteście zainteresowane, żeby był wcześniej opublikowany - historia Patryka czy Pawła? Bo nie wiem na której historii powinnam się skoncentrować. Nie wiem czy nadal będą chętni. Coraz więcej rozmyślam czy w ogóle je realizować, ale na ile znam siebie, to je napiszę. Ale mimo wszystko byłabym wdzięczna za odpowiedź który ma być publikowany po zakończeniu obecnego.

6 komentarzy:

  1. co do pytania, to chyba jednak Paweł, bo za Patryka obiecałam, że ci coś zrobię (śmiałam się jak głupia, gdy to dzisiaj zobaczyłam).
    Dużo się działo w tym rozdziale: problemy z dzieckiem, spotkanie z matką, w końcu rozwiązanie. Powiedz mi, gdzie można znaleźć takiego Michała, bo byłabym zainteresowana usidleniem go :D facet ideał. I widzę, że broni swojego terenu. Oj chwali się. Facet ideał. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno mnie w tym blogowym świecie nie było i muszę teraz wszystko nadrobić, a więc do dzieła! ;D
    Już sobie wyobrażam jaka słodka musi być córeczka-Marta jeśli podobna jest do Michała. Po prostu cudowne maleństwo. A! No i przede wszystkim najważniejsze, że zdrowa. Bez tego byłoby ciężko. A sam Michał to po prostu mąż idealny, który troszczy się, dba o swoją żonę. Nic dodać, nic ująć. Takiego współmałżonka to chyba każda chciałaby mieć. Ze świecą takiego szukać Tylko teraz obawiam się co z naszą główną bohaterką. Czy poród czasem nie wpłynął na jej zdrowie. Oby nie.
    Pozdrawiam ciepło i do napisania! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Paweł, oczywiście Paweł.
    Nie wiem co napisać tak dużo działo się w tym rozdziale. Podoba mi się strasznie, że mimo tych przeciwności, kłód jakie los rzuca im pod nogi oboje się nie poddają. A Michał tak troszczy się o Milenę, że aż serce się raduje! Przydałby się taki w rzeczywistości

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko nie było mnie tu wieki, a teraz jak leże w łóżku z grypą (a może to ebola :D) mam czas na nadrabianie ;)
    Ja bym poprosiła PC, bo już wieki o nim nic nie czytałam :)
    Spotkanie Mileny z biologiczną matką na pewno nie było dla niej łatwe. Ma do niej żal co jest uzasadnione, że przez tyle lat prawda nie mogła wyjść na jaw. Jednak może warto dać jej szanse na bycie blisko.
    Ciesze się, że mimo wszelkich kłopotów Milena urodziła zdrową Martę. Nic tylko się cieszyć, ale teraz na nowo zaczynam się martwić o Milenę.
    Ściskam i przepraszam za jakość komentarza :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam, że jestem dopiero dziś, ale jestem :)
    Chciałoby się rzec, że z pozoru życie Mileny ocieka idealnością, ale tylko jej najbliżsi widzą to, jak jest naprawdę, jak bardzo cierpi przez chorobę, jak mocno została skrzywdzona przez swoją matkę i dziadka, jak nienawidzi przeszłości.
    Właśnie w takich momentach, jak ten, Milena poznaje, kto jest z nią na prawdę, kogo obchodzi jej los, kto chce jej z całego swojego serca pomóc. :)
    Cieszę się, że na świat przyszła zdrowa Martusia, jednak coś mi tu nie gra, dlaczego nie wspomniałaś nic o samej Milenie, dlaczego końcówka napawa mnie grozą? :(
    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń