Po tygodniu
spędzonym w szpitalu wracasz do waszego domu. Na szczęście dziecko jest zdrowe,
nic mu nie zagraża, choć to dopiero ósmy tydzień i nadal istnieje ryzyko utraty
ciąży. Cieszycie się, że tabletki antykoncepcyjne nie zaszkodziły waszemu
maleństwu. Michał od kiedy dowiedział się o ciąży nosi cię na rękach i to
dosłownie. Wynosi cię z samochodu i zanosi do sypialni. Masz jak najwięcej
wypoczywać i nie przemęczać się, a co najważniejsze nie stresować. Zaczyna docierać
do ciebie, to co się dzieje w twoim organizmie czyli rośnie nowe życie, którego
jesteś współautorką. Coraz częściej uśmiech wkrada się na twoje usta na myśl o
waszym dziecku. Znacznie mniej płaczesz. Nie wiesz jeszcze jak powiecie o tej
wiadomości rodzicom Michała. Jego mama nie była zbyt zadowolona, że jej syn
związał się z tobą. Oczywiście ma na myśli twoją chorobę, twoją niedołężność. Szkoda,
że nie bierze pod uwagę waszej miłości, ponieważ z dnia na dzień utwierdzasz
się, że jesteś najważniejsza dla szczypiornisty. On raczej nie ma żadnych
zastrzeżeń, co do tego, że kochasz go najmocniej jak umiesz. Po zjedzonym
obiedzie prosisz Michała, by się położył obok ciebie. Chcesz pomilczeć w jego
towarzystwie, chcesz napatrzeć na niego, nasycić jego miłością, troską i
czułością. Kolejnego dnia idzie na trening zostawiając cię samą w domu. Nie
wracasz do pracy, lecz by nie pozbawiać Sylwii pracy zatrudniasz inną dietetyk,
która będzie urzędować w twoim gabinecie. Po kilku dniach zaczynasz się gorzej
czuć. Michał wieczorem jedzie z tobą na pogotowie, jednak nie dzieje się nic
złego. Cierpisz na dolegliwości ciążowe, które cię dopadły.
Dzwonisz do
Anny chwaląc się ciążą. Jest uradowana, że jej ukochana wnuczka, będzie miała
potomstwo.
- Milenko,
cieszę się, że mimo choroby postanowiłaś zostać mamą. - słysząc entuzjastyczny
głos zza słuchawki sama się uśmiechasz.
- Babciu… -
wiele cię kosztowało, by to słowo przeszło przez twoje gardło. - No widzisz,
tak wyszło, że nie planowaliśmy dziecka. Przy mojej chorobie w ogóle nie
planowałam dziecka, jednak mimo nowoczesnej medycyny dopadła mnie ciąża do
której zaczynam się coraz bardziej przyzwyczajać, choć również bardzo boję
przyszłości. To Michał panuje nad wszystkim i jest moim ogromnym oparciem. -
oczy ci się szklą.
- Milena nie
bój się, zobaczysz jak dziecko zmieni twoje życie, ale i nada mu kolorów o
których jeszcze z Michałem nie wiecie.
- Kiedy nas
odwiedzisz?
- A może wy
przyjedziecie do mnie? - zapada cisza.
- Nie chciałabym…
Przepraszam.
- Tadeusza
nie ma. Wyjechał do Stanów w interesach na trzy tygodnie. Odezwij się kiedy
przyjedziecie, to przygotuję obiad. - zgadzasz się przemyśleć tę propozycję i
rozłączasz.
W kolejnych
dniach zjawiają się u ciebie znajomi, którzy chcą pogratulować ciąży. Z jednej
strony cieszysz się, że masz okazję z nimi widzieć, ale z drugiej strony
odnosisz wrażenie, że stałaś się obiektem godnym zainteresowania z racji ciąży
u kobiety ze stwardnieniem rozsianym. W wolnym czasie poszperałaś w Internecie i
znalazłaś mnóstwo historii innych kobiet, które tak jak ty zostały matkami z
SM. Michał przekonał cię, by jechać do twojej
babci, która cię wychowywała. Na wspólnym spotkaniu będzie kilkoro twojego
rodzeństwa de facto to nie jest rodzeństwo, a ciocie i wujkowie... Twoim ciałem
rządzą ogromne emocje przed spotkaniem z nimi po kilku latach rozłąki. Nie zdobyłabyś
się na to, gdyby nie obecność Michała, gdyby nie jego namowa, że warto
spróbować na nowo pojednać z rodziną. Może nie będziesz potrafiła wyżalić im
się ze swoich problemów, ze swoich bolączek, ale warto mieć z nimi kontakt. Oni
nie są winni temu, że Tadeusz podjął takie kroki kilka lat temu. Na spotkanie z
Ritą nie jesteś jeszcze gotowa. Wiesz, że wyjechała do Olsztyna i tam mieszka
od kilku lat. Nawet nie wiesz czy założyła rodzinę i nie chcesz tego wiedzieć. Jeszcze
nie teraz.
Michał dzisiaj
po porannym treningu ma spotkanie ze sponsorem, a później jest już wolny. Właśnie
dzisiaj pojedziecie na południe aż do Nowego Sącza, by spotkać z Anną. Ciasto,
które upiekłaś wkładasz do tekturowego pudełka i kładziesz na stole w kuchni. Jedziesz
wózkiem do waszej sypialni i wyciągasz z szafy ubrania, które rzucasz na łóżko.
Wracasz do kuchni przygotowujesz kanapki dla bruneta i wracasz do sypialni, by
przebrać.
Miesiąc później
lekarka informuje was, że minął najgorszy okres ciąży, który mógł doprowadzić
do straty dziecka. Oczywiście nadal musisz uważać na siebie, ale ryzyko minęło.
Michał, który jest obecny podczas badania nie kryje wzruszenia, gdy po raz
pierwszy słyszycie bicie serca waszego dziecka. Ściskasz mocniej jego dłoń, a
wzrok unosisz ku górze, by się zupełnie nie rozkleić. Ciąża zmieniła twoje
myślenie, zmieniła ciebie mimo, że to dopiero pierwszy trymestr. Po wizycie
piłkarz odwozi cię do domu i pędzi na popołudniowy trening. Pojutrze masz wizytę
u neurologa. Regularnie się badasz, mając głęboką nadzieję, że w czasie ciąży
nie nastąpi rzut. Statystycznie w czasie ciąży nie odnotowuje się zwiększonego
ryzyka wystąpienia rzutu, jednak ty starasz się nie posiłkować na statystykach.
Siedzisz w
salonie i czytasz kolejny blog w którym autorka z SM opisuje swoje przeżycia związane
z ciążą. Słyszysz samochód czyli Michał wrócił z treningu. Odkładasz laptopa na
stół i czekasz aż wejdzie do środka. Ostatnio stałaś się bardziej czuła na jego
dotyk, za to maleństwo nie toleruje jego perfum. Wchodzi do pomieszczenia z
ogromnym bukietem czerwonych róż. Już z daleka uśmiechasz się do niego i gdybyś
mogła wstałabyś, by podejść do niego. Wręcza ci kwiaty w które się wpatrujesz
przez kilka sekund.
- Dziękuję
Michaś. - obejmujesz go jedną ręką i soczyście całujesz. Ponownie wpatrujesz
się w piękne, czerwone róże. Dostrzegasz, że jedna z nich różni się nieznacznie
od innych. Świeci się, jak gdyby była wbita do niej szpilka z perłową głowicą
lub innym świecącym kamieniem. - Michał, czy ty mi się właśnie oświadczasz? -
trzymasz pierścionek w dłoni. Serce ci przyspiesza, a przed oczami robi ciemno.
Zgadzasz się. Wypowiadasz jedno, krótki ‘tak’, które wiele zmieni między wami.
Tydzień później
już macie ustalą datę ślubu cywilnego. Nie chciałaś godzić się na kościelny. Kiedyś
pewnie zalegalizujecie przed Bogiem swój związek, póki co wystarczy wam przysięga
w urzędzie. Za pięć tygodni zmienicie swoje stany cywilne. Wszystko dzieje się
szybko, ale oboje zgodnie nadążacie. Z garstki osób, które chcieliście zaprosić
zrobiła się grupka około sześćdziesięciu osób. Zapraszasz Annę wraz z dziećmi,
bez Rity i Tadeusza. Michał próbował ciebie namówić, ale nie jesteś gotowa na
spotkanie z nimi, nie chcesz ich na swoim ślubie. Ewa przyjeżdża do ciebie,
żeby pomóc znaleźć ci białą sukienkę. Nie będzie, to tradycyjna suknia ślubna
tylko krótka z rękawkiem do łokcia, a na stopy założysz beżowe szpilki. Nie będziesz
stała, ale będąc na wózku chcesz się czuć komfortowo. Mama Michała nie jest
zadowolona z takiego obrotu spraw, choć próbuje to ukryć. Widzisz, że w jej
oczach nie jesteś odpowiednią kandydatką na żonę jej syna, lecz widząc
szczęśliwego Michała akceptuje jego wybory.
Twój brzuch
już jest uwypuklony, a przez to Michał nie może napatrzeć twojej posturze. Mimo,
że on przez dotyk jeszcze nie czuje ruchów, to uwielbia trzymać dłoń na twoim
brzuszku. Lubi także przykładać ucho i przez skórę słyszeć bicie serca dziecka.
Jest zakochany w tym maleństwie, które ciągle w tobie rośnie. Śmieje się z
ciebie, że w końcu trochę przytyjesz, bo do tej pory utrzymywałaś wagę do
pięćdziesięciu kilogramów, przytyłaś już cztery kilo, a to dopiero dwudziesty
drugi tydzień. Kochasz go tak po prostu, tak zwyczajnie, za to, że jest, że
twoja choroba i niepełnosprawność nie odpędziła go od ciebie, a wręcz
przeciwnie zbliżyła.
Najbliżsi stoją
za wami w urzędzie stanu cywilnego, Michał też stoi. Urzędniczka udzielająca
wam ślubu czyta słowa przysięgi, które masz za nią powtarzać. Patrzysz na
znajomych zgromadzonych w pomieszczeniu. Patrzysz na Annę oraz rodziców
piłkarza. Wiesz, że jego mama, gdyby mogła, to przerwałaby tą uroczystość. Wiesz,
że zniszczysz życie Michałowi, bo będzie musiał zajmować tobą i dzieckiem. Nie wiadome,
które z was będzie potrzebować większej opieki. Milion myśli przelatuje ci
przez głowę, ale najważniejsza, że chcesz dla Michała jak najlepiej, bo kochasz
go nad życie i jego szczęście uwarunkowane jest ponad twoje. Urodzisz dziecko i
być może oddasz pod jego opiekę, gdy sama nie będziesz w stanie. Ostatni raz
patrzysz na swoją przyszłą teściową, na Michała i urzędniczkę. Z bólem serca i
smutnymi oczami przekręcasz koła wózka wyjeżdżając z pomieszczenia.
- Milena, co
się stało? - budzisz się z ogromnym krzykiem i płaczem. Michał zaświeca lampkę
koło łóżka i podaje ci chusteczki. Okazuje się, że to był tylko zły sen.
- Coś mi się
strasznego śniło, ale nie pamiętam. - kłamiesz. - Możesz mnie objąć? - gasi
światło i mocno tuli.
Wasz ślub
odbył się bez żadnych nieoczekiwanych przygód. Patrząc na Michała oczami
pełnymi miłości powtarzałaś przysięgę za urzędnikiem. Złote obrączki stały się
symbolem, który będzie wam zawsze przypominał o sobie mimo setek kilometrów,
gdy piłkarz wraz z zespołem będzie na meczach wyjazdowych. W niewielkiej
restauracji gdzie się bawiliście jak przystało na parę młodych rozpoczęliście
zabawę pierwszym tańcem, dość niecodziennym. Zaczęłaś taniec na wózku
skończyłaś na michałowach rękach, które są twoją opoką. Już nie jesteś panną
Mileną. Jesteś panią Mileną Jurecką, żoną Michała Jureckiego.
Coraz bliżej
końca… coraz bliżej końca… :)
Jeśli oni są szczęśliwi, to ja też jestem szczęśliwa. Mam nadzieję, że to dziecko przyniesie im naprawdę wiele radości. Michał naprawdę kocha Milenę i pięknie *-*
OdpowiedzUsuńPojechali do Nowego Sącza? A odwiedzili Europę II? :D może spotkali tam takie dwie bloggerki...
Nie, nic. Za dużo matmy ;C
Ale słodko. Cieszę się, że ich miłość jest tak silna. Dobrze że dziecku nic się nie stało. A ten ślub... myślałam, że ona naprawdę uciekła z urzędu. Ale to tylko sen więc kamień z serca. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzyznaję się bez bicia, że musiałam sobie dziś nadrobić dwa rozdziały, jednak to chyba lepiej dla mnie, bo inaczej nie byłabym w stanie wytrzymać tygodniu w oczekiwaniu na nowy post.
OdpowiedzUsuńZa dużo emocji wzbudził we mnie ten jak i poprzedni rozdział w połączeniu z muzykę lecącą w tle. Tak się strasznie rozczuliłam, że prawie z moich oczu popłynęły łzy, szczególnie w chwili tego złego snu Mileny, który na szczęście nie okazał się proroczy.
Dziecko, które pojawi się za kilka miesięcy w życiu Mileny i Michała na pewno wywróci ich życie do góry nogami, ale, tak jak powiedziała babcia Mileny, pokarze im barwy, o których nie mieli do tej pory pojęcia, o których nawet nie śnili.
Nie wiem już co teraz napisać, choć jeszcze chwilę temu miałam w głowie mnóstwo słów :P
Całuję :*
W końcu jest między nimi dobrze :)
OdpowiedzUsuńAle mam ochotę cię udusić za ten sen! Tak nas straszyć!!!
Suma summarum cieszę się, że mimo choroby Mileny miłość wygrywa, a dziecko, które okazało się "wpadką" scala ich <3
Pozdrawiam, I.
No i się popłakałam co mi się nie zdarza :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejne :D
A.
<3
OdpowiedzUsuńZnowu czytałam wieki temu i dopiero docieram z komentarzem....
OdpowiedzUsuńJestem na siebie zła, bo nie pamiętam dokładnie co chciałam napisać.
Na pewno to, że się cieszę bardzo z faktu, że Milena czuje się dobrze, ciąża przebiega prawidłowo i że postanowiła wystopować z życiem zawodowym. Jednak najbardziej ciesze się, że zgodziła się i została żoną Michała. Czekałam na taki krok ze strony Dzidziusia i się w końcu doczekałam :)
Ściskam :*