niedziela, 12 października 2014

Dwadzieścia.



Po tygodniu spędzonym w szpitalu wracasz do waszego domu. Na szczęście dziecko jest zdrowe, nic mu nie zagraża, choć to dopiero ósmy tydzień i nadal istnieje ryzyko utraty ciąży. Cieszycie się, że tabletki antykoncepcyjne nie zaszkodziły waszemu maleństwu. Michał od kiedy dowiedział się o ciąży nosi cię na rękach i to dosłownie. Wynosi cię z samochodu i zanosi do sypialni. Masz jak najwięcej wypoczywać i nie przemęczać się, a co najważniejsze nie stresować. Zaczyna docierać do ciebie, to co się dzieje w twoim organizmie czyli rośnie nowe życie, którego jesteś współautorką. Coraz częściej uśmiech wkrada się na twoje usta na myśl o waszym dziecku. Znacznie mniej płaczesz. Nie wiesz jeszcze jak powiecie o tej wiadomości rodzicom Michała. Jego mama nie była zbyt zadowolona, że jej syn związał się z tobą. Oczywiście ma na myśli twoją chorobę, twoją niedołężność. Szkoda, że nie bierze pod uwagę waszej miłości, ponieważ z dnia na dzień utwierdzasz się, że jesteś najważniejsza dla szczypiornisty. On raczej nie ma żadnych zastrzeżeń, co do tego, że kochasz go najmocniej jak umiesz. Po zjedzonym obiedzie prosisz Michała, by się położył obok ciebie. Chcesz pomilczeć w jego towarzystwie, chcesz napatrzeć na niego, nasycić jego miłością, troską i czułością. Kolejnego dnia idzie na trening zostawiając cię samą w domu. Nie wracasz do pracy, lecz by nie pozbawiać Sylwii pracy zatrudniasz inną dietetyk, która będzie urzędować w twoim gabinecie. Po kilku dniach zaczynasz się gorzej czuć. Michał wieczorem jedzie z tobą na pogotowie, jednak nie dzieje się nic złego. Cierpisz na dolegliwości ciążowe, które cię dopadły.
Dzwonisz do Anny chwaląc się ciążą. Jest uradowana, że jej ukochana wnuczka, będzie miała potomstwo.
- Milenko, cieszę się, że mimo choroby postanowiłaś zostać mamą. - słysząc entuzjastyczny głos zza słuchawki sama się uśmiechasz.
- Babciu… - wiele cię kosztowało, by to słowo przeszło przez twoje gardło. - No widzisz, tak wyszło, że nie planowaliśmy dziecka. Przy mojej chorobie w ogóle nie planowałam dziecka, jednak mimo nowoczesnej medycyny dopadła mnie ciąża do której zaczynam się coraz bardziej przyzwyczajać, choć również bardzo boję przyszłości. To Michał panuje nad wszystkim i jest moim ogromnym oparciem. - oczy ci się szklą.
- Milena nie bój się, zobaczysz jak dziecko zmieni twoje życie, ale i nada mu kolorów o których jeszcze z Michałem nie wiecie.
- Kiedy nas odwiedzisz?
- A może wy przyjedziecie do mnie? - zapada cisza.
- Nie chciałabym… Przepraszam.
- Tadeusza nie ma. Wyjechał do Stanów w interesach na trzy tygodnie. Odezwij się kiedy przyjedziecie, to przygotuję obiad. - zgadzasz się przemyśleć tę propozycję i rozłączasz.
W kolejnych dniach zjawiają się u ciebie znajomi, którzy chcą pogratulować ciąży. Z jednej strony cieszysz się, że masz okazję z nimi widzieć, ale z drugiej strony odnosisz wrażenie, że stałaś się obiektem godnym zainteresowania z racji ciąży u kobiety ze stwardnieniem rozsianym. W wolnym czasie poszperałaś w Internecie i znalazłaś mnóstwo historii innych kobiet, które tak jak ty zostały matkami z SM.  Michał przekonał cię, by jechać do twojej babci, która cię wychowywała. Na wspólnym spotkaniu będzie kilkoro twojego rodzeństwa de facto to nie jest rodzeństwo, a ciocie i wujkowie... Twoim ciałem rządzą ogromne emocje przed spotkaniem z nimi po kilku latach rozłąki. Nie zdobyłabyś się na to, gdyby nie obecność Michała, gdyby nie jego namowa, że warto spróbować na nowo pojednać z rodziną. Może nie będziesz potrafiła wyżalić im się ze swoich problemów, ze swoich bolączek, ale warto mieć z nimi kontakt. Oni nie są winni temu, że Tadeusz podjął takie kroki kilka lat temu. Na spotkanie z Ritą nie jesteś jeszcze gotowa. Wiesz, że wyjechała do Olsztyna i tam mieszka od kilku lat. Nawet nie wiesz czy założyła rodzinę i nie chcesz tego wiedzieć. Jeszcze nie teraz.
Michał dzisiaj po porannym treningu ma spotkanie ze sponsorem, a później jest już wolny. Właśnie dzisiaj pojedziecie na południe aż do Nowego Sącza, by spotkać z Anną. Ciasto, które upiekłaś wkładasz do tekturowego pudełka i kładziesz na stole w kuchni. Jedziesz wózkiem do waszej sypialni i wyciągasz z szafy ubrania, które rzucasz na łóżko. Wracasz do kuchni przygotowujesz kanapki dla bruneta i wracasz do sypialni, by przebrać.

Miesiąc później lekarka informuje was, że minął najgorszy okres ciąży, który mógł doprowadzić do straty dziecka. Oczywiście nadal musisz uważać na siebie, ale ryzyko minęło. Michał, który jest obecny podczas badania nie kryje wzruszenia, gdy po raz pierwszy słyszycie bicie serca waszego dziecka. Ściskasz mocniej jego dłoń, a wzrok unosisz ku górze, by się zupełnie nie rozkleić. Ciąża zmieniła twoje myślenie, zmieniła ciebie mimo, że to dopiero pierwszy trymestr. Po wizycie piłkarz odwozi cię do domu i pędzi na popołudniowy trening. Pojutrze masz wizytę u neurologa. Regularnie się badasz, mając głęboką nadzieję, że w czasie ciąży nie nastąpi rzut. Statystycznie w czasie ciąży nie odnotowuje się zwiększonego ryzyka wystąpienia rzutu, jednak ty starasz się nie posiłkować na statystykach.
Siedzisz w salonie i czytasz kolejny blog w którym autorka z SM opisuje swoje przeżycia związane z ciążą. Słyszysz samochód czyli Michał wrócił z treningu. Odkładasz laptopa na stół i czekasz aż wejdzie do środka. Ostatnio stałaś się bardziej czuła na jego dotyk, za to maleństwo nie toleruje jego perfum. Wchodzi do pomieszczenia z ogromnym bukietem czerwonych róż. Już z daleka uśmiechasz się do niego i gdybyś mogła wstałabyś, by podejść do niego. Wręcza ci kwiaty w które się wpatrujesz przez kilka sekund.
- Dziękuję Michaś. - obejmujesz go jedną ręką i soczyście całujesz. Ponownie wpatrujesz się w piękne, czerwone róże. Dostrzegasz, że jedna z nich różni się nieznacznie od innych. Świeci się, jak gdyby była wbita do niej szpilka z perłową głowicą lub innym świecącym kamieniem. - Michał, czy ty mi się właśnie oświadczasz? - trzymasz pierścionek w dłoni. Serce ci przyspiesza, a przed oczami robi ciemno. Zgadzasz się. Wypowiadasz jedno, krótki ‘tak’, które wiele zmieni między wami.
Tydzień później już macie ustalą datę ślubu cywilnego. Nie chciałaś godzić się na kościelny. Kiedyś pewnie zalegalizujecie przed Bogiem swój związek, póki co wystarczy wam przysięga w urzędzie. Za pięć tygodni zmienicie swoje stany cywilne. Wszystko dzieje się szybko, ale oboje zgodnie nadążacie. Z garstki osób, które chcieliście zaprosić zrobiła się grupka około sześćdziesięciu osób. Zapraszasz Annę wraz z dziećmi, bez Rity i Tadeusza. Michał próbował ciebie namówić, ale nie jesteś gotowa na spotkanie z nimi, nie chcesz ich na swoim ślubie. Ewa przyjeżdża do ciebie, żeby pomóc znaleźć ci białą sukienkę. Nie będzie, to tradycyjna suknia ślubna tylko krótka z rękawkiem do łokcia, a na stopy założysz beżowe szpilki. Nie będziesz stała, ale będąc na wózku chcesz się czuć komfortowo. Mama Michała nie jest zadowolona z takiego obrotu spraw, choć próbuje to ukryć. Widzisz, że w jej oczach nie jesteś odpowiednią kandydatką na żonę jej syna, lecz widząc szczęśliwego Michała akceptuje jego wybory.
Twój brzuch już jest uwypuklony, a przez to Michał nie może napatrzeć twojej posturze. Mimo, że on przez dotyk jeszcze nie czuje ruchów, to uwielbia trzymać dłoń na twoim brzuszku. Lubi także przykładać ucho i przez skórę słyszeć bicie serca dziecka. Jest zakochany w tym maleństwie, które ciągle w tobie rośnie. Śmieje się z ciebie, że w końcu trochę przytyjesz, bo do tej pory utrzymywałaś wagę do pięćdziesięciu kilogramów, przytyłaś już cztery kilo, a to dopiero dwudziesty drugi tydzień. Kochasz go tak po prostu, tak zwyczajnie, za to, że jest, że twoja choroba i niepełnosprawność nie odpędziła go od ciebie, a wręcz przeciwnie zbliżyła.

Najbliżsi stoją za wami w urzędzie stanu cywilnego, Michał też stoi. Urzędniczka udzielająca wam ślubu czyta słowa przysięgi, które masz za nią powtarzać. Patrzysz na znajomych zgromadzonych w pomieszczeniu. Patrzysz na Annę oraz rodziców piłkarza. Wiesz, że jego mama, gdyby mogła, to przerwałaby tą uroczystość. Wiesz, że zniszczysz życie Michałowi, bo będzie musiał zajmować tobą i dzieckiem. Nie wiadome, które z was będzie potrzebować większej opieki. Milion myśli przelatuje ci przez głowę, ale najważniejsza, że chcesz dla Michała jak najlepiej, bo kochasz go nad życie i jego szczęście uwarunkowane jest ponad twoje. Urodzisz dziecko i być może oddasz pod jego opiekę, gdy sama nie będziesz w stanie. Ostatni raz patrzysz na swoją przyszłą teściową, na Michała i urzędniczkę. Z bólem serca i smutnymi oczami przekręcasz koła wózka wyjeżdżając z pomieszczenia.
- Milena, co się stało? - budzisz się z ogromnym krzykiem i płaczem. Michał zaświeca lampkę koło łóżka i podaje ci chusteczki. Okazuje się, że to był tylko zły sen.
- Coś mi się strasznego śniło, ale nie pamiętam. - kłamiesz. - Możesz mnie objąć? - gasi światło i mocno tuli.
Wasz ślub odbył się bez żadnych nieoczekiwanych przygód. Patrząc na Michała oczami pełnymi miłości powtarzałaś przysięgę za urzędnikiem. Złote obrączki stały się symbolem, który będzie wam zawsze przypominał o sobie mimo setek kilometrów, gdy piłkarz wraz z zespołem będzie na meczach wyjazdowych. W niewielkiej restauracji gdzie się bawiliście jak przystało na parę młodych rozpoczęliście zabawę pierwszym tańcem, dość niecodziennym. Zaczęłaś taniec na wózku skończyłaś na michałowach rękach, które są twoją opoką. Już nie jesteś panną Mileną. Jesteś panią Mileną Jurecką, żoną Michała Jureckiego.
                                                   

Coraz bliżej końca… coraz bliżej końca… :)
Ask

7 komentarzy:

  1. Jeśli oni są szczęśliwi, to ja też jestem szczęśliwa. Mam nadzieję, że to dziecko przyniesie im naprawdę wiele radości. Michał naprawdę kocha Milenę i pięknie *-*
    Pojechali do Nowego Sącza? A odwiedzili Europę II? :D może spotkali tam takie dwie bloggerki...
    Nie, nic. Za dużo matmy ;C

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale słodko. Cieszę się, że ich miłość jest tak silna. Dobrze że dziecku nic się nie stało. A ten ślub... myślałam, że ona naprawdę uciekła z urzędu. Ale to tylko sen więc kamień z serca. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznaję się bez bicia, że musiałam sobie dziś nadrobić dwa rozdziały, jednak to chyba lepiej dla mnie, bo inaczej nie byłabym w stanie wytrzymać tygodniu w oczekiwaniu na nowy post.
    Za dużo emocji wzbudził we mnie ten jak i poprzedni rozdział w połączeniu z muzykę lecącą w tle. Tak się strasznie rozczuliłam, że prawie z moich oczu popłynęły łzy, szczególnie w chwili tego złego snu Mileny, który na szczęście nie okazał się proroczy.
    Dziecko, które pojawi się za kilka miesięcy w życiu Mileny i Michała na pewno wywróci ich życie do góry nogami, ale, tak jak powiedziała babcia Mileny, pokarze im barwy, o których nie mieli do tej pory pojęcia, o których nawet nie śnili.
    Nie wiem już co teraz napisać, choć jeszcze chwilę temu miałam w głowie mnóstwo słów :P
    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu jest między nimi dobrze :)
    Ale mam ochotę cię udusić za ten sen! Tak nas straszyć!!!
    Suma summarum cieszę się, że mimo choroby Mileny miłość wygrywa, a dziecko, które okazało się "wpadką" scala ich <3
    Pozdrawiam, I.

    OdpowiedzUsuń
  5. No i się popłakałam co mi się nie zdarza :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejne :D
    A.

    OdpowiedzUsuń
  6. Znowu czytałam wieki temu i dopiero docieram z komentarzem....
    Jestem na siebie zła, bo nie pamiętam dokładnie co chciałam napisać.
    Na pewno to, że się cieszę bardzo z faktu, że Milena czuje się dobrze, ciąża przebiega prawidłowo i że postanowiła wystopować z życiem zawodowym. Jednak najbardziej ciesze się, że zgodziła się i została żoną Michała. Czekałam na taki krok ze strony Dzidziusia i się w końcu doczekałam :)
    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń