niedziela, 26 października 2014

Dwadzieścia jeden.


Po ślubie wracacie do swojego życia, które wcale nie jest, tak kolorowe, jak piszą o tym w gazetach czy książkach. Owszem, jesteście kochającą się parą, przystojny mężczyzna, piękna kobieta. On sportowiec, ona dietetyk. Wszystkie dziewczyny zazdrościły ci, że to właśnie ty usidliłaś ich „męża”, że to ty możesz co ranek budzić się przy nim, dotykać, całować, spędzać czas i po prostu kochać ze wzajemnością. Nie wiedziały, że ty zmagasz się z okropną chorobą, której one by nie chciały za cenę miłości z Michałem. Ty jej nie masz w zamian za miłość bruneta, to ona ciebie dosięgła mimo miłości bruneta, ale walczysz z nią dzielnie, by nie zawładnęła twoim ciałem doszczętnie.
Wszystko było w porządku do końca piątego miesiąca. Tego feralnego dnia Michał wrócił wcześniej niż zwykle z treningu. Otworzył drzwi i zastał ciszę, która nie była do tej pory spotykana w waszym domu. Za każdym razem, gdy wypowiedział twoje imię odpowiadała cisza. Sprawdził szybko każde pomieszczenie i znalazł ciebie leżącą w sypialni, jednak nie był to zwykły sen, a stan nieprzytomności. Obudziłaś się w karetce. Na sali zostałaś podpięta do kroplówki wzmacniającej. Michał ciągle siedział przy tobie, a ty próbowałaś podjąć z nim rozmowę, by go uspokoić. Nie pamiętałaś co się popołudniu wydarzyło, pamiętałaś jedynie, że chciałaś podlać kwiatka.
- Pani Mileno, proszę dbać o siebie. - zwraca się do ciebie lekarz, który ma dyżur na izbie przyjęć. - Z dzieckiem wszystko w porządku. Mam pytanie czy państwo mieszkają z kimś jeszcze?
- Nie, sami. - odpowiada twój mąż, a lekarz robi kwaśną minę i drapie po głowie. - A o co chodzi?
- Proponowałbym, żeby pani Milena, była pod opieką. Wiem, że pani sobie świetnie radzi mimo jazdy na wózku, ale krótkie omdlenia mogą się pojawiać. Pan Michał z racji zawodu jaki wykonuje nie może być ciągle z panią, a jeśli podczas któregoś omdlenia nie zostanie w porę udzielona pierwsza pomoc, to nie chcę wybiegać za daleko, ale żeby nie doszło do tragedii. - lekarz widząc przerażenie w waszych oczach uspokaja was, że on chce tylko przestrzec przed najgorszym. Przed północą wracacie do domu. Do rana nie możesz zasnąć, jak gdyby bojąc, że gdy zaśniesz, to stanie się coś złego. Następnego dnia dzwonisz do lekarki, która prowadzi twoją ciążę, gdyż chcesz się umówić na wizytę, która w stu procentach was uspokoi, że z waszym dzieckiem wszystko w porządku. Przez kolejne dni czujesz się raz lepiej raz gorzej. Ze względu na ciążę nie możesz przyjmować niektórych leków niwelujących stwardnienie. Od południa rozbolała cię głowa i ciągle kichałaś, więc położyłaś się do łóżka.
- Milena, jak się czujesz? - do sypialni wchodzi Michał z talerzem kanapek i dwoma kubkami herbaty.
- Michał, boję się, bo mam gorączkę, a wiesz, że u mnie pierwszym objawem rzutu jest wysoka gorączka. - ronisz kolejne łzy.
- Milusia, spokojnie jesteś przeziębiona. - pomaga ci się podnieść do pozycji siedzącej i muska delikatnie dłoń. Wyciągasz ręce chcąc przytulić męża.
- Michał, ja nie mogę teraz zażywać połowy lekarstw, nawet nie wiesz jak się boję o to maleństwo.
- Nie martw się, Martusia jest silna. - uśmiecha się, a ty przez łzy wraz z nim.
- Martusia? Tak chcesz nazwać naszą córkę?
- Podoba ci się to imię?
- Podoba. - składasz czuły pocałunek na Michałowach ustach zapewniając go o miłości.
- Ja was dziewczyny też kocham, ale musisz coś jeść, żeby Marta rosła. - kładzie na łóżku talerz z kanapkami, a tobie wręcza do rąk kubek.
- Dzidziuś, później nie będziemy mogli spać, bo będzie tyle okruszków na łóżku. Poczekaj wstanę i podjadę do kuchni. - przerywa ci oferując, że pościeli później łóżko.

Gdy Michał jest na zgrupowaniu kadry i nie może być przy tobie najbliżsi oferują, że chętnie z tobą pobędą, ponieważ twój mąż nie dopuści, byś została sama w domu. Zagroził, że zrezygnuje z reprezentacji, gdy sprzeciwiałaś się, by ktoś na zmianę przy tobie czuwał. Po tygodniu spędzonym przy tobie przez Ewę, dziś przyjeżdża twoja szwagierka Patrycja z dziećmi. Czujesz się źle, już nie tyle fizycznie co psychicznie, ponieważ ktoś musi cię niańczyć. W tych kryzysowych momentach jest ci okropnie źle. Dzieci Patki i Bartka mają tydzień wolnego od szkoły i rozrabiają w waszym domu. zadają mnóstwo pytań dotyczących ich kuzynki, która jest w twoim brzuchu.
- Ciocia, a dlaczego ty jeździsz na wózku? - Szymon zadaje ci bezpośrednie pytanie, za co mama go gani.
- Patrycja daj spokój nic się nie stało dobrze, że pyta. Szymuś, jeżdżę na wózku, bo jestem chora i nawet nie wiesz, jak ci zazdroszczę, jak widzę, że biegasz.
- Ale wyzdrowiejesz i też będziesz z nami biegać? - chwytasz chłopca za małe dłonie.
- Niestety, nigdy nie będę, tak biegać jak wy. Mam nadzieję, że będę mogła zrobić kilka kroków samodzielnie, ale to dopiero jak urodzę waszą kuzynkę, bo teraz nie mogę mieć tak intensywnej rehabilitacji.
- Ciociu, ale dlaczego?
- Szymon nie męcz cioci, idź się pobaw. - Patrycja widząc twoje zakłopotanie przerywa to przepytywanie.
Tydzień szybko mija i Patrycja z dziećmi wraca do siebie. Teraz przyjeżdża do ciebie Kasia, która pobędzie z tobą kilka dni, później na zmianę będzie żona Krzysztofa, Teresa. Coraz poważniej rozważasz pomysł Patrycji, która podsunęła ci myśl zatrudnienia kobiety, która pomagała jej w opiece nad dziećmi, gdy mieszkała z Bartkiem w Niemczech. Josephina jest kobietą w średnim wieku, wcześnie została wdową, ponieważ jej mąż zginął w katastrofie w kopalni. Ich jedyny syn także zginął, gdy miał siedem lat został potrącony przez samochód, gdy szedł do szkoły. Ojciec Josephiny był Polakiem, stąd też zna ona język polski. Być może ktoś taki jest wam potrzebny? Każdy z waszych bliskich ma własne życie i nie może go spędzić opiekując się tobą. Michał jest czynnym sportowcem, a ty nie pozwolisz, by przerwał karierę i opiekował tobą i dzieckiem. Bez wiedzy Michała dzwonisz do Josephiny tłumacząc się, że jesteś bliską rodziną z Patrycją. Pytasz czy jest możliwość by przyjechała do Polski, czy chciałaby w ogóle. Dajesz jej tydzień czasu do namysłu. Dwa tygodnie później już mieszka z wami. Jest bardzo miła i sympatyczna. Wyręcza cię prawie w każdej czynności. Po krótkim czasie zaczynasz ją traktować, jak bliską osobę, którą znasz od lat.
Do rozwiązania coraz bliżej. Przytyłaś już dwanaście kilogramów. Nudzi cię czytanie książek, oglądanie filmów czy rozwiązywanie krzyżówek, których stałaś się w ostatnim czasie wielką fanką. Kładziesz się wygodnie w waszej sypialni  i ucinasz sobie krótką drzemkę. Budzisz się oblana potem, gdy nie czujesz ruchów maleństwa, gdyż postanowiło przespać cały dzień. Dotykasz wtedy brzucha i próbujesz go obudzić, lecz ono nic sobie z tego nie robi. Za to wieczorami wynagradzało ci swoją senność za dnia. Miałaś wrażenie, że czułaś jego stopy, kolana, a nawet łokcie, którymi rozpychało się na wszystkie strony. Lubiłaś, gdy Michał opowiadał bajki waszemu dziecku, a ty się włączałaś z opowieścią jakiego wspaniałego tatę będzie mieć wasza córka, jak bardzo ją kocha i jak wielkim szczęściem jest ona dla niego. Opowiadałaś ze szklistymi oczami, że mimo różnych przeciwności świat jest piękny, a ono wkrótce samo go ujrzy.
Któregoś wiosennego dnia wchodzi Michał do sypialni informując, że jakaś kobieta szuka ciebie. Nie miałaś pojęcia kto przyszedł, więc z pomocą męża przeniosłaś się z łóżka na wózek i udałaś w stronę salonu. Od tyłu nie poznałaś osoby, która zakłóciła wasze błogie leniuchowanie. Długo milczycie nie wiedząc co powiedzieć.
- Po co tutaj przyszłaś? - wyrzucasz z siebie z żalem chroniąc się przed płaczem.
- Milena, ja tyle lat nie wiedziałam co się z tobą dzieje.
- To po co się zainteresowałaś? Dobrze mi bez twojej obecności.
- Chciałabym naprawić, to co zepsułam.
- Tego nie da się naprawić. Ty zepsułaś wszystko zgadzając się, by moimi rodzicami stali się Anna i Tadeusz.
- Wiesz, że nie mogłam inaczej postąpić. Znasz ojca.
- Mogłaś inaczej postąpić, tylko nie chciałaś. Mogłaś się nie godzić, by wychowywali mnie dziadkowie, którzy stali się moimi domniemanymi rodzicami. Wiem, jaki jest Tadeusz, ale mogłaś się wyprowadzić z domu, mogłaś zażądać alimenty od mojego biologicznego ojca, mogłaś szukać pomocy od państwa dla matek samotnych, ale najwygodniej było ci mnie oddać, jak jakąś niepotrzebną rzecz i dalej pławić w luksusach za pieniądze twojego ojca. Szkoda, że nikt nie pomyślał, że ja kiedyś dorosnę, a takiego faktu nie należy ukrywać. I wiem też, że babcia miała najmniej do gadania, to ty z Tadeuszem rozegrałaś taki scenariusz.
- Ale to ja jestem twoją matką. - powiedziała Rita z kamienną twarzą.
- Jak śmiesz nazywać siebie matką? Ty mnie tylko urodziłaś, to babcia mnie wychowała, bo Tadeusza prawie nigdy w domu nie było. Nie wiem skąd znalazłaś mój adres, ale radzę ci tutaj więcej nie przychodzić. Nie chcę żebyś nachodziła moją rodzinę, rozumiesz?
- Milena, dziecko daj mi szansę. Daj mi poznać twojego męża, wnuka…
- To jest mój mąż Michał, jestem w ciąży i niedługo urodzę córeczkę, ale nie nazywaj ich zięciem i wnuczką. Proszę wyjdź już i nie nachodź nas. Nie wiem może kiedyś ci wybaczę, ale na pewno nie teraz, nie od razu, bo wiem, że mogłaś sprawić, że moje życie potoczyłoby się zupełnie inaczej. Choć wiesz co? Chyba powinnam ci być wdzięczna, że przez to, że opuściłam dom wyjechałam na studia, to poznałam Michała, który darzy mnie ogromna miłością, jakiej nie zaznałam jeszcze, który mimo mojej choroby kocha mnie jaką jestem i dzięki niemu zmieniłam swoje życie.
- Josephina, proszę odprowadź panią do drzwi. - wtrąca Michał. Osłupiała Rita opuszcza wasz dom, a ty płaczesz w ramię męża. Po tylu latach bolesne wspomnienia wróciły. Chciałabyś wymazać ten czas z pamięci, ale wiesz, że to niemożliwe. Nie jesteś gotowa na pojednanie z Ritą, na udawanie szczęśliwej rodzinki, na powrót matki.
Trzy tygodnie przed planowanym terminem porodu zostajesz przyjęta na oddział położniczy. Masz podwyższone ciśnienia i  żeby codziennie nie dojeżdżać do szpitala poleżysz kilka dni. Z racji schorzenia na jakie cierpisz nie rodzisz naturalnie, tylko przez cesarskie cięcie. Nie będziesz także znieczulona blokadą, a ogólnie. Po porannym treningu przychodzi do ciebie Michał, by spędzić trochę czasu, ponieważ popołudniu wylatuje z drużyną do Portugali na cztery dni. Leżysz sama na małej sali, by nie wzbudzać niepotrzebnego zainteresowania, gdyż jesteś żoną popularnego sportowca. Nigdy nie wiadomo, jaka hiena dziennikarska może chcieć ciebie odwiedzić pod przykrywką bliskiej osoby.
- Kochanie odpoczywaj, a ty Martusia bądź grzeczna. Przyjdę do ciebie we wtorek. - całuje cię na pożegnanie Michał i opuszcza salę. Odwracasz się na bok i próbujesz zasnąć. W ramach wymiany przyjeżdża twoja teściowa. Babcia i Ewa dzwonią też codziennie. Na drugi dzień wasza córka urządziła sobie bal w brzuchu. Lekarzom nie podobają się wyniki badań i zabierają cię na usg. Chwilę później zapada decyzja o natychmiastowym cesarskim cięciu. Zapominasz, że Michał jest na wyjeździe, gdyż jesteś skoncentrowana na waszym dziecku. Boisz się, lecz ufasz lekarzom. Niedługo później jesteś już na sali operacyjnej. Anestezjolog podaje ci znieczulenie i kilka sekund później już nic nie pamiętasz. Rodzisz piękną dziewczynkę. Marta wyraźnie po tacie odziedziczyła kruczoczarne włosy. Jednak jedno jest najważniejsze, wasza córka jest zdrowa.
                                                        

Którym blogiem jesteście zainteresowane, żeby był wcześniej opublikowany - historia Patryka czy Pawła? Bo nie wiem na której historii powinnam się skoncentrować. Nie wiem czy nadal będą chętni. Coraz więcej rozmyślam czy w ogóle je realizować, ale na ile znam siebie, to je napiszę. Ale mimo wszystko byłabym wdzięczna za odpowiedź który ma być publikowany po zakończeniu obecnego.

niedziela, 12 października 2014

Dwadzieścia.



Po tygodniu spędzonym w szpitalu wracasz do waszego domu. Na szczęście dziecko jest zdrowe, nic mu nie zagraża, choć to dopiero ósmy tydzień i nadal istnieje ryzyko utraty ciąży. Cieszycie się, że tabletki antykoncepcyjne nie zaszkodziły waszemu maleństwu. Michał od kiedy dowiedział się o ciąży nosi cię na rękach i to dosłownie. Wynosi cię z samochodu i zanosi do sypialni. Masz jak najwięcej wypoczywać i nie przemęczać się, a co najważniejsze nie stresować. Zaczyna docierać do ciebie, to co się dzieje w twoim organizmie czyli rośnie nowe życie, którego jesteś współautorką. Coraz częściej uśmiech wkrada się na twoje usta na myśl o waszym dziecku. Znacznie mniej płaczesz. Nie wiesz jeszcze jak powiecie o tej wiadomości rodzicom Michała. Jego mama nie była zbyt zadowolona, że jej syn związał się z tobą. Oczywiście ma na myśli twoją chorobę, twoją niedołężność. Szkoda, że nie bierze pod uwagę waszej miłości, ponieważ z dnia na dzień utwierdzasz się, że jesteś najważniejsza dla szczypiornisty. On raczej nie ma żadnych zastrzeżeń, co do tego, że kochasz go najmocniej jak umiesz. Po zjedzonym obiedzie prosisz Michała, by się położył obok ciebie. Chcesz pomilczeć w jego towarzystwie, chcesz napatrzeć na niego, nasycić jego miłością, troską i czułością. Kolejnego dnia idzie na trening zostawiając cię samą w domu. Nie wracasz do pracy, lecz by nie pozbawiać Sylwii pracy zatrudniasz inną dietetyk, która będzie urzędować w twoim gabinecie. Po kilku dniach zaczynasz się gorzej czuć. Michał wieczorem jedzie z tobą na pogotowie, jednak nie dzieje się nic złego. Cierpisz na dolegliwości ciążowe, które cię dopadły.
Dzwonisz do Anny chwaląc się ciążą. Jest uradowana, że jej ukochana wnuczka, będzie miała potomstwo.
- Milenko, cieszę się, że mimo choroby postanowiłaś zostać mamą. - słysząc entuzjastyczny głos zza słuchawki sama się uśmiechasz.
- Babciu… - wiele cię kosztowało, by to słowo przeszło przez twoje gardło. - No widzisz, tak wyszło, że nie planowaliśmy dziecka. Przy mojej chorobie w ogóle nie planowałam dziecka, jednak mimo nowoczesnej medycyny dopadła mnie ciąża do której zaczynam się coraz bardziej przyzwyczajać, choć również bardzo boję przyszłości. To Michał panuje nad wszystkim i jest moim ogromnym oparciem. - oczy ci się szklą.
- Milena nie bój się, zobaczysz jak dziecko zmieni twoje życie, ale i nada mu kolorów o których jeszcze z Michałem nie wiecie.
- Kiedy nas odwiedzisz?
- A może wy przyjedziecie do mnie? - zapada cisza.
- Nie chciałabym… Przepraszam.
- Tadeusza nie ma. Wyjechał do Stanów w interesach na trzy tygodnie. Odezwij się kiedy przyjedziecie, to przygotuję obiad. - zgadzasz się przemyśleć tę propozycję i rozłączasz.
W kolejnych dniach zjawiają się u ciebie znajomi, którzy chcą pogratulować ciąży. Z jednej strony cieszysz się, że masz okazję z nimi widzieć, ale z drugiej strony odnosisz wrażenie, że stałaś się obiektem godnym zainteresowania z racji ciąży u kobiety ze stwardnieniem rozsianym. W wolnym czasie poszperałaś w Internecie i znalazłaś mnóstwo historii innych kobiet, które tak jak ty zostały matkami z SM.  Michał przekonał cię, by jechać do twojej babci, która cię wychowywała. Na wspólnym spotkaniu będzie kilkoro twojego rodzeństwa de facto to nie jest rodzeństwo, a ciocie i wujkowie... Twoim ciałem rządzą ogromne emocje przed spotkaniem z nimi po kilku latach rozłąki. Nie zdobyłabyś się na to, gdyby nie obecność Michała, gdyby nie jego namowa, że warto spróbować na nowo pojednać z rodziną. Może nie będziesz potrafiła wyżalić im się ze swoich problemów, ze swoich bolączek, ale warto mieć z nimi kontakt. Oni nie są winni temu, że Tadeusz podjął takie kroki kilka lat temu. Na spotkanie z Ritą nie jesteś jeszcze gotowa. Wiesz, że wyjechała do Olsztyna i tam mieszka od kilku lat. Nawet nie wiesz czy założyła rodzinę i nie chcesz tego wiedzieć. Jeszcze nie teraz.
Michał dzisiaj po porannym treningu ma spotkanie ze sponsorem, a później jest już wolny. Właśnie dzisiaj pojedziecie na południe aż do Nowego Sącza, by spotkać z Anną. Ciasto, które upiekłaś wkładasz do tekturowego pudełka i kładziesz na stole w kuchni. Jedziesz wózkiem do waszej sypialni i wyciągasz z szafy ubrania, które rzucasz na łóżko. Wracasz do kuchni przygotowujesz kanapki dla bruneta i wracasz do sypialni, by przebrać.

Miesiąc później lekarka informuje was, że minął najgorszy okres ciąży, który mógł doprowadzić do straty dziecka. Oczywiście nadal musisz uważać na siebie, ale ryzyko minęło. Michał, który jest obecny podczas badania nie kryje wzruszenia, gdy po raz pierwszy słyszycie bicie serca waszego dziecka. Ściskasz mocniej jego dłoń, a wzrok unosisz ku górze, by się zupełnie nie rozkleić. Ciąża zmieniła twoje myślenie, zmieniła ciebie mimo, że to dopiero pierwszy trymestr. Po wizycie piłkarz odwozi cię do domu i pędzi na popołudniowy trening. Pojutrze masz wizytę u neurologa. Regularnie się badasz, mając głęboką nadzieję, że w czasie ciąży nie nastąpi rzut. Statystycznie w czasie ciąży nie odnotowuje się zwiększonego ryzyka wystąpienia rzutu, jednak ty starasz się nie posiłkować na statystykach.
Siedzisz w salonie i czytasz kolejny blog w którym autorka z SM opisuje swoje przeżycia związane z ciążą. Słyszysz samochód czyli Michał wrócił z treningu. Odkładasz laptopa na stół i czekasz aż wejdzie do środka. Ostatnio stałaś się bardziej czuła na jego dotyk, za to maleństwo nie toleruje jego perfum. Wchodzi do pomieszczenia z ogromnym bukietem czerwonych róż. Już z daleka uśmiechasz się do niego i gdybyś mogła wstałabyś, by podejść do niego. Wręcza ci kwiaty w które się wpatrujesz przez kilka sekund.
- Dziękuję Michaś. - obejmujesz go jedną ręką i soczyście całujesz. Ponownie wpatrujesz się w piękne, czerwone róże. Dostrzegasz, że jedna z nich różni się nieznacznie od innych. Świeci się, jak gdyby była wbita do niej szpilka z perłową głowicą lub innym świecącym kamieniem. - Michał, czy ty mi się właśnie oświadczasz? - trzymasz pierścionek w dłoni. Serce ci przyspiesza, a przed oczami robi ciemno. Zgadzasz się. Wypowiadasz jedno, krótki ‘tak’, które wiele zmieni między wami.
Tydzień później już macie ustalą datę ślubu cywilnego. Nie chciałaś godzić się na kościelny. Kiedyś pewnie zalegalizujecie przed Bogiem swój związek, póki co wystarczy wam przysięga w urzędzie. Za pięć tygodni zmienicie swoje stany cywilne. Wszystko dzieje się szybko, ale oboje zgodnie nadążacie. Z garstki osób, które chcieliście zaprosić zrobiła się grupka około sześćdziesięciu osób. Zapraszasz Annę wraz z dziećmi, bez Rity i Tadeusza. Michał próbował ciebie namówić, ale nie jesteś gotowa na spotkanie z nimi, nie chcesz ich na swoim ślubie. Ewa przyjeżdża do ciebie, żeby pomóc znaleźć ci białą sukienkę. Nie będzie, to tradycyjna suknia ślubna tylko krótka z rękawkiem do łokcia, a na stopy założysz beżowe szpilki. Nie będziesz stała, ale będąc na wózku chcesz się czuć komfortowo. Mama Michała nie jest zadowolona z takiego obrotu spraw, choć próbuje to ukryć. Widzisz, że w jej oczach nie jesteś odpowiednią kandydatką na żonę jej syna, lecz widząc szczęśliwego Michała akceptuje jego wybory.
Twój brzuch już jest uwypuklony, a przez to Michał nie może napatrzeć twojej posturze. Mimo, że on przez dotyk jeszcze nie czuje ruchów, to uwielbia trzymać dłoń na twoim brzuszku. Lubi także przykładać ucho i przez skórę słyszeć bicie serca dziecka. Jest zakochany w tym maleństwie, które ciągle w tobie rośnie. Śmieje się z ciebie, że w końcu trochę przytyjesz, bo do tej pory utrzymywałaś wagę do pięćdziesięciu kilogramów, przytyłaś już cztery kilo, a to dopiero dwudziesty drugi tydzień. Kochasz go tak po prostu, tak zwyczajnie, za to, że jest, że twoja choroba i niepełnosprawność nie odpędziła go od ciebie, a wręcz przeciwnie zbliżyła.

Najbliżsi stoją za wami w urzędzie stanu cywilnego, Michał też stoi. Urzędniczka udzielająca wam ślubu czyta słowa przysięgi, które masz za nią powtarzać. Patrzysz na znajomych zgromadzonych w pomieszczeniu. Patrzysz na Annę oraz rodziców piłkarza. Wiesz, że jego mama, gdyby mogła, to przerwałaby tą uroczystość. Wiesz, że zniszczysz życie Michałowi, bo będzie musiał zajmować tobą i dzieckiem. Nie wiadome, które z was będzie potrzebować większej opieki. Milion myśli przelatuje ci przez głowę, ale najważniejsza, że chcesz dla Michała jak najlepiej, bo kochasz go nad życie i jego szczęście uwarunkowane jest ponad twoje. Urodzisz dziecko i być może oddasz pod jego opiekę, gdy sama nie będziesz w stanie. Ostatni raz patrzysz na swoją przyszłą teściową, na Michała i urzędniczkę. Z bólem serca i smutnymi oczami przekręcasz koła wózka wyjeżdżając z pomieszczenia.
- Milena, co się stało? - budzisz się z ogromnym krzykiem i płaczem. Michał zaświeca lampkę koło łóżka i podaje ci chusteczki. Okazuje się, że to był tylko zły sen.
- Coś mi się strasznego śniło, ale nie pamiętam. - kłamiesz. - Możesz mnie objąć? - gasi światło i mocno tuli.
Wasz ślub odbył się bez żadnych nieoczekiwanych przygód. Patrząc na Michała oczami pełnymi miłości powtarzałaś przysięgę za urzędnikiem. Złote obrączki stały się symbolem, który będzie wam zawsze przypominał o sobie mimo setek kilometrów, gdy piłkarz wraz z zespołem będzie na meczach wyjazdowych. W niewielkiej restauracji gdzie się bawiliście jak przystało na parę młodych rozpoczęliście zabawę pierwszym tańcem, dość niecodziennym. Zaczęłaś taniec na wózku skończyłaś na michałowach rękach, które są twoją opoką. Już nie jesteś panną Mileną. Jesteś panią Mileną Jurecką, żoną Michała Jureckiego.
                                                   

Coraz bliżej końca… coraz bliżej końca… :)
Ask

niedziela, 5 października 2014

Dziewiętnaście.



Nie spodziewałaś się, że własny gabinet z poradami dietetycznymi okaże się strzałem w dziesiątkę, a ty będziesz miała z tego taką przyjemność. Nie przypuszczałaś nawet w snach, że ludzie będą kolejkami ustawiać się w recepcji, by choć kilka minut spędzić z tobą, ale nie ma co się dziwić - nie jesteś tylko magistrem dietetyki, a również psychologiem, który ze stoickim spokojem wysłuchuje problemów pacjentów nie tylko tych zdrowotnych. Osoby, które mają problem z nadwagą i nigdy wcześniej nie mogły zmobilizować się do zmian w odżywianiu po odwiedzeniu twojego gabinetu znajdują siłę. Skoro ty będąc na wózku masz w sobie tyle energii, to i oni ją w sobie wynajdują, by zmienić nawyki żywieniowe. Michał cię gani, że zbyt wiele czasu spędzasz w gabinecie, jednak jesteś idealnie zorganizowana. O szóstej trzydzieści wstajesz, o siódmej trzydzieści jedziesz do pracy, którą zaczynasz od ósmej. Przerwę robisz między trzynastą, a piętnastą i w tym czasie jedziesz na rehabilitacje oraz na chwilę do domu ugotować obiad, który zjadasz z brunetem. Później wracasz w powrotem do gabinetu skąd wychodzisz około dziewiętnastej. Oczywiście nie masz rygorystycznego planu dnia i w zależności od spraw, które musisz załatwić, tak przebywasz w pracy. Pomoc innym przynosi ci wiele radości i spełnienia. Niestety po pół roku, tak intensywnego życia na pełnych obrotach stwardnienie przypomina o sobie. Musisz na kilka tygodni zamknąć gabinet. Wyjeżdżasz na rehabilitacje i po trzech tygodniach wracasz do ukochanych Kielc. Pod czułą opieką Michała i najbliższych spędzasz kolejne dwa tygodnie w domu na dłużej sobie nie pozwalasz, bo chcesz wrócić do pracy. Ograniczyłaś czas pracy do minimum czyli do sześciu godzin dziennie przez pięć dni w tygodniu.
Ten tydzień spędzasz samotnie w kieleckim mieszkaniu, ponieważ Michał jest na turne po Polsce. Po pracy podjechałaś do hipermarketu zrobiłaś małe zakupy i wróciłaś do domu. Wjechałaś na klatkę schodową z zakupami na kolanach i czekasz, aż otworzy się winda. Mija minuta, dwie, pięć, a drzwi się nie otwierają. Zaczynasz się niecierpliwić co się stało. Na szczęście do klatki wchodzi sąsiad z drugiego piętra odwracasz się z nadzieją, że nie będziesz czekała sama na windę.
- Milena, winda jest niesprawna. Dzwoniła do mnie żona, że trwają prace konserwatorskie i dopiero jutro ma być czynna. - natychmiast bledniejesz. Nie masz pojęcia, jak się dostaniesz do mieszkania. Michała nie ma, więc nie będzie kto miał cię wynieść, a nie masz też gdzie się podziać. Oczy zachodzą ci łzami, jednak sąsiad oferuje swą pomoc. - Jeśli nie będziesz miała nic przeciwko mogę cię wynieść do mieszkania?
- Maciek, nie będziesz mnie niósł na trzecie piętro.
- Żaden problem. Chwyć się mnie mocno za szyję i weź torebkę. Później wrócę po zakupy i wózek. - po chwili zgadzasz się, gdyż nie masz innego wyjścia. - Mam nadzieję, że Michał nie będzie miał mi za złe, że noszę na rękach jego kobietę? - uśmiecha się, a ty pąsowiejesz.
- Michał będzie ci wdzięczny za pomoc mi, a ja się obawiam czy twoja żona nie będzie zła.
- Nie martw się o to. - po chwili znajdujesz się w mieszkaniu. Dziękujesz sąsiadowi za ogromną pomoc. Maciek zobowiązuje się przyjść rano po ciebie i znieść na dół, gdyż winda będzie czynna dopiero popołudniu. Nie chce słyszeć słowa sprzeciwu, więc zawstydzona jeszcze raz mu dziękujesz i zamykasz za nim drzwi. Odwracasz się do wnętrza i wjeżdżasz do kuchni. Stajesz blisko stołu i toniesz w morzu łez, które spadają z twoich oczu. Dzisiaj po raz pierwszy od dawna uświadamiasz sobie, jak bardzo jesteś zależna od drugiej osoby. Gdyby nie Maciek nie wiesz jakbyś sobie poradziła? Zadzwoniłabyś może do Krzysztofa? Chyba z jego rodziną masz najbliższy kontakt tutaj w Kielcach. Rozpakowujesz zakupy, ale tracisz apetyt. Kierujesz się do łazienki, by wziąć prysznic. Siedzisz na krzesełku umocowanym do ściany, a woda spływa po twoim ciele łącząc się ze łzami. Jest ci źle, że nie możesz być niezależna. Masz Michała, którego ogromnie kochasz, ale boisz, czy kiedyś ciebie nie zostawi? Czy mu się nie znudzisz? Czy twoja niepełnosprawność nie będzie dla niego ciężarem? Kwadrans później leżysz już w łóżku. Brunet od kilku minut próbuje się z tobą połączyć, lecz za każdym razem odrzucasz połączenie. Nie chcesz, żeby ciebie słyszał w takim stanie. Kłamiesz pisząc mu, że jest u ciebie siostra Kasia z którą od niedawna utrzymujesz kontakt.
Michał, gdy tylko się dowiedział o twoich problemach z dostaniem do mieszkania przez nieczynną windę, wręcz natychmiast wpadł na pomysł wynajmu domu w pobliżu Kielc czy docelowo w mieście o ile takowy znajdzie. Próbowałaś różnymi argumentami odwieść go od tego pomysłu, jednak bezskutecznie.
- Michał, ja nie chcę, żebyś przeze mnie zmieniał swoje życie. - wręcz go błagasz, a z bezsilności zaczynają spadać łzy.
- Ale ja nie zmieniam życia tylko chcę zmienić mieszkanie, a chcę to zrobić dlatego, że ciebie kocham i chcę dla ciebie, jak najlepiej.
- Tutaj jest nam dobrze.
- Milusia, to tylko głupie mieszkanie nie złość się. Ja widzę, jak czasem źle ci jest przejechać wózkiem między pomieszczeniami, bo niestety tutaj nie ma za wiele miejsca. - mimo, że nic takiego nie powiedział robi ci się smutno, że tak przystojny i utalentowany sportowiec ma inwalidkę za dziewczynę. - Dlaczego płaczesz? - klęka przed tobą i ociera spadającą łzę.
- Michaś, ja nie zasługuję na ciebie. Nie po tym co w życiu robiłam. Ty powinieneś mieć pełnosprawną kobietę, a nie na wózku z którą może być coraz gorzej…
- Milena, ty jesteś dla mnie kompletna, rozumiesz? Kocham cię za to jaka jesteś, a nie za to czy masz zdrowe nogi. - rozpłakałaś się na dobre, jednak tym razem jesteś schowana w jego bezpiecznych ramionach, które są dla ciebie pewnego rodzaju murem obronnym. Te kilka szczerych słów z jego ust zrobiło na tobie niewyobrażalne wrażenie. Słowo ‘kompletna’ dodało ci pewności siebie. Nie wiesz czym zasłużyłaś sobie na tak fantastycznego człowieka, ale jesteś wdzięczna temu na Górze, że pozwolił ci mieć oparcie w brunecie. Bez niego już dawno byś się poddała. To dzięki niemu codziennie stawiasz się w ośrodku na rehabilitację. To dzięki niemu walczysz ze swoim ciałem, by było sprawne. Chcesz jeszcze móc stanąć na nogi choćbyś miała przejść kilka centymetrów, to chcesz, to zrobić,
Nie wiesz jak Michał, to zrobił, ale trzy tygodnie później już mieszkacie w wynajętym, parterowym domu.  Nie jest wielkie są dwa pokoje, salon, kuchnia, łazienka i przedpokój. Wracacie do szarej codzienności, która bardzo ci odpowiada, gdyż szarość dni wypełnia Michał.
Decydujesz się jechać do pracy mimo, że nie najlepiej się czujesz. Lekarka zmieniła ci leki i w nich doszukujesz się zmiany samopoczucia, jednak nie mówisz nic brunetowi, ponieważ nie pozwoliłby ci się nigdzie ruszyć z domu. Prosisz Sylwię, by zadzwoniła do trzech ostatnich pacjentów z informacją o przełożeniu terminu wizyty, gdyż nie czujesz się za najlepiej. Przed przerwą masz ostatnią pacjentkę panią Stasię, która cierpi na cukrzycę oraz podwyższone ciśnienie, a ty dobierasz jej składniki odżywcze, by nie musiała mieć rygorystycznej diety. Czujesz jak z sekundy na sekundę oczy ci się przymykają, aż w końcu upadasz głową na biurko tracąc przytomność. Pani Stasia zaalarmowała recepcjonistkę, która natychmiast zadzwoniła na pogotowie. Dalej nic nie pamiętasz.
Otwierasz oczy i dostrzegasz biel sufitu oraz jakieś szmery. Nie wiesz ile czasu byłaś nieprzytomna, ale domyślasz się, że jesteś w szpitalu. Pielęgniarka pomaga ci siąść na wózek i wchodząc do windy przemieszcza się z tobą na inne piętro. Jesteś na tyle słaba, że nie pytasz gdzie i po co jedziecie. Wjeżdżasz do gabinetu i czekasz co ci powie lekarka. Spodziewasz się, że brak ci jakiś witamin.
- Pani Mileno mam mówić wprost czy owijać w bawełnę? - przez głowę przechodzą ci najczarniejsze scenariusze. Prosisz by nie trzymała cię dłużej w niepewności. - Jest pani w ciąży. - uśmiech wkrada się na lekarki usta, a ty natychmiast się budzisz. Chyba się przesłyszałaś.
- To jakiś żart, tak? - wybuchasz niekontrolowanym śmiechem. Kobieta w białym fartuchu kiwa przecząco głową. - Pani doktor regularnie biorę tabletki antykoncepcyjne, które mają prawie stuprocentową skuteczność, mam okres, a pani twierdzi, że jestem w ciąży? - podważasz słowa lekarki.
- Badanie krwi nie kłamie. Zajście w ciążę pomimo stosowania doustnej antykoncepcji często wiąże się z krwawieniem, które kobiety mylą z miesiączką. Zaraz zrobimy USG i oszacujemy, który to tydzień. Obniżenie skuteczności leku mogło być spowodowane na przykład przez osłabienie organizmu przez stosowanie leków na SM lub pani zwymiotowała przyjętą pigułkę.
- Skąd pani wie, że choruję na SM?
- Pani Sylwia powiedziała, gdy panią tutaj przywieziono. Proszę się nie martwić ciąża, to piękna sprawa nawet dla kobiet ze stwardnieniem rozsianym. - ciągle w to nie dowierzasz. Nie możesz być w ciąży. Czujesz, że nie jesteś. Jednak twoje wątpliwości po badaniu USG są rozwiane. Jesteś w siódmym tygodniu ciąży. - Zostawiam panią na oddziale. Musimy zrobić szereg badań, które potwierdzą, że stosowanie antykoncepcji już po poczęciu nie wpłynęło na  płód. - dociera do ciebie, to co się stało. Kładziesz się na obskurnym, szpitalnym łóżku. Dzwonisz do Michała, który obiecuje zjawić się zaraz po treningu w szpitalu. Nie powiedziałaś mu przez telefon, że jesteś w ciąży. Nadal w pełni w to nie wierzysz. Boisz się o siebie i o dziecko, za które od dziś jesteś świadomie odpowiedzialna. Boisz się czy pigułki mu nie zaszkodziły. Dlaczego ty masz takiego pecha? Dlaczego akurat ty musiałaś być tym odsetkiem procenta, który mimo antykoncepcji zachodzi w ciąże? Zadajesz sobie pytania bez odpowiedzi. Nie wiesz co będzie teraz z tobą, z twoją rehabilitacją, jak się zmieni wasze życie. A może Michał ciebie zostawi? Po co mu w domu niepełnosprawna kobieta do tego dziecko na głowie? Nie wiesz czego się spodziewać. Nie wiesz czy przeżyjesz tą ciąże. Wodospad słonych łez wtapia się w szpitalną poduszkę.
- Cześć Milusia. - dotyk bruneta budzi cię ze snu. - Co ci się stało? Dlaczego leżysz na ginekologii? - długo patrzysz w jego twarz  nieprzerwanie płacząc.
- Michał, może to nie jest odpowiednia chwila i miejsce, ale muszę ci powiedzieć, że będziemy mieć dziecko. - takiej reakcji się nie spodziewałaś. Szeroki uśmiech na jego twarzy ma się nijak do twojego wystraszonego wzroku.
- I dlaczego płaczesz? Nie zostawię cię samej, nigdy. Was. - siada na skraju łóżka, pomaga ci się podnieść i mocno tuli. Po raz kolejny daje ci ogromny pokład otuchy.
- Przepraszam, nie planowałam tej ciąży…
- Milena przestań tak mówić. Już się ode mnie nie odczepisz. - rozładowuje atmosferę. Nieśmiało się uśmiechasz.
- Nie mam zamiaru. Kocham cię Dzidziuś. Moje dwa Dzidziusie. - składasz pocałunek na jego policzku. Zmieni się wasze życie, jednak najważniejsze, by dziecku nic nie było.
                                                          

Zdążyłam przed północą. Miałam chwilowy napływ weny, który nie wiem czy został w pełni wykorzystany, ale jestem dostatecznie zadowolona.
Mimo, że minęło kilka godzin, nadal jestem w wielkim szoku po śmierci Ani Przybylskiej…