niedziela, 21 września 2014

Osiemnaście.


Zimne powietrze otula twoje ramię, które jest pozbawione pościeli. Przekręcasz głowę, by sprawdzić skąd dochodzi ten ostry powiew. Okazuje się, że na noc zapomniałaś zamknąć okna. Michał jest na wyjeździe, a tobie nie chce się wstawać, ponieważ swobodnie nie wrócisz na łóżko. By zamknąć okno musisz siąść na wózek, a później nie będzie ci się chciało z powrotem kłaść. Chowasz rękę pod blado żółtą kołdrę, zamykasz oczy i wracasz wspomnieniami do wieczoru sprzed blisko tygodnia. Nie wiedziałaś, że twoja babcia również choruje na stwardnienie rozsiane. Nie spodziewałaś się, że mimo kilku lat bez żadnego kontaktu nadal będzie ci tak bliska. W końcu, to ona ciebie wychowała. Nie własna, rodna matka, a babka. Szkoda, że twoi fikcyjni rodzice nie powiedzieli ci, jaka jest prawda od maleńkości, tylko skrupulatnie ukrywali ten jakże ważny fakt. Rodzeństwo też miało zakaz piśnięcia słowa na ten temat. Może najmłodsze dziewczynki nie znały prawdy, bo, gdy Rita ciebie urodziła one były jeszcze stosunkowo małe. Anna podczas swojej krótkiej wizyty powiedziała ci to, czego byłaś pewna od kiedy dowiedziałaś się prawdy. To on zabronił jej powiedzieć tobie prawdy. To on zabronił, by Rita ciebie wychowywała. On był dyktatorem dla swoich bliskich i nadal nim pozostał. Twój przyszywany ojciec, a realny dziadek. Nawet teraz nie przyznała się Tadeuszowi, że pojechała do ciebie, tylko skłamała, że pojechała odwiedzić Kasię, twoją siostrę, która, jak się dowiadujesz studiuje w Kielcach architekturę. Jesteś wewnętrznie szczęśliwa, że po sporej rozłące mogłaś z nią spotkać. Czujesz smutek, że nie powiedziała ci prawdy, ale wiesz, że to Tadeusz jej jak i reszcie zabronił. Wiesz dobrze, że każdy z domowników był pod jego rygorem, nie sprzeciwiał mu się, wręcz bał własnego ojca czy męża. Dla niego najważniejsze było, by opinia o nim i jego rodzinie była pozytywna, więc nie możliwe było, by jego najstarsza córka była panną z dzieckiem. Tadeusz dla ludzi z otoczenia był przemiłym mężczyzną, ojcem, współpracownikiem, niejednokrotnie ofiarodawcą czy sponsorem. Każdy go chwalił, zazdrościł wam takiego ojca, a Annie męża. Dla ciebie najważniejsze jest, to, że mogłaś z nią porozmawiać. Nie wiedziałaś jak do niej się zwracać? Mamo ani babciu nie mogło ci przejść przez gardło. Zmądrzałaś. Dojrzałaś. Choroba pomogła ci dostrzec, że liczy się każda chwila. Michał ci pomógł i jego miłość. Jego akceptacja ciebie jaką jesteś. Żałujesz, że wcześniej nie próbowałaś pojednać się z Anną, a każdą próbę kontaktu z nią odrzucałaś nim ona pojawiła się w twojej głowie. Wiesz, że nadal cię kocha, jak swoje dziecko, a może jak wnuczkę? Podobno dziadkowie kochają wnuki bardziej niż własne dzieci. O Tadeusza nie pytałaś. Anna za wiele o nim nie wspominała. I chyba nie jesteś zbyt zainteresowana jego losem. Z rozmyśleń wyrwał cie telefon od twojego bruneta, który dzwonił, by spytać jak ci się spało i jak się czujesz. Każda rozmowa z nim dodawała ci otuchy, energii do kolejnych ćwiczeń i dawała wewnętrzny spokój. Po krótkim telefonie usiadłaś na brzegu łóżka, ubrałaś szlafrok i przesiadłaś na wózek.  

Dzisiaj jedziesz podpisać umowę wynajmu lokalu, który przeznaczysz na gabinet porad dietetycznych. Budynek znajduje się równolegle do ulicy, gdzie swoje mecze rozgrywa klub Michała. Do pracy będziesz mogła czasem zabierać się nawet z brunetem, ponieważ, by dojechać musisz przejechać obok hali Legionów. Po złożeniu swojego nazwiska na białej kartce, podaniu prawych dłoni do uścisku kierujesz się windą na parter, a stamtąd podjazdem dla wózków inwalidzkich kierujesz się do samochodu. Wsiadasz do czarnego Audi, które kupiłaś trzy dni temu i wracasz do domu. Stamtąd dzwonisz do ekipy remontowej, która ma wyremontować twoje kilkadziesiąt metrów kwadratowych, które wynajęłaś. Jesteś nabuzowana energią i gdyby nie cholerny wózek byłabyś najszczęśliwszą osobą na świecie. Zjadasz szybki obiad i przygotowujesz ciasto, ponieważ wieczorem ma przyjechać do ciebie Ewa. Przed wizytą przyjaciółki jedziesz na rehabilitacje do pobliskiej poradni.
Wieczorem siadasz z Ewą na kanapie w salonie i włączacie mecz w którym będą ważyć się losy twojego chłopaka wraz z kolegami o prawo zagrania w finale ligi mistrzów. Tęsknisz za nim, a to uczucia pogłębia się za każdym razem, gdy realizator pokazuje jego osobę w telewizji. Niestety Vive przegrywa z naszpikowaną gwiazdami FC Barceloną. Kolejnego dnia czeka ich spotkanie o trzecie miejsce z niemiecką drużyną THW Kiel, której barw broni Bartosz, brat Michała. Także  dodatkowo czeka ich spotkanie bratobójcze.
Przygotowujesz dla siebie przekąski w postaci przeróżnych owoców na mecz. Wysyłasz do Michała smsa życząc mu powodzenia. Podjeżdżasz wózkiem do fotela i przenosisz swój tyłek na miękką gąbkę. Denerwujesz się, ponieważ piloty znajdują się na łóżku i ręką po nie nie sięgniesz. Z powrotem siadasz na wózek i podjeżdżasz po piloty. Czekasz na ceremonię wręczenia medali. Czekasz, by zobaczyć Michała z brązowym medalem cieszącego się wśród kolegów. Zdobył dziewięć punktów w mini finale, najwięcej z drużyny i jesteś z niego szalenie dumna.
Od rana nie możesz doczekać, aż twój brunet pokaże się w domu. Przygotowałaś już jego ulubiony obiad oraz pannę cottę na deser, którą uwielbia. Teraz oczekujesz dzwonka do drzwi, gdyż jesteś przekonana, że nie będzie mu się chciało szukać kluczy w walizce. Po piętnastej słyszysz długo oczekiwany dźwięk dzwonka. Dłońmi przekręcasz koła i jedziesz ku wejściu, by móc na żywo zobaczyć z Michałem. Niemal natychmiast bierze cię na ręce mocno całując. Chwytasz go za szyję i solidnie ściskasz nie przestając uśmiechać. Zanosi cię do kuchni i kładzie na krześle, a sam idzie po wózek, który stawia nieopodal ciebie. Prosisz go, by w końcu usiadł i zaczął jeść obiad.
Wieczór spędzacie w salonie z lampką wina, a w tle włączony telewizor. Michał kolejny dzień ma wolny, więc możecie dłużej pospać i poleniuchować. Przysuwasz się do bruneta, by po chwili znaleźć na jego kolanach. Muska cię po uchu, szyi, obojczyku. Wplątujesz dłonie w jego kruczoczarne włosy, usta zbliżasz do michałowach, a wasze oczy toczą walkę. Delektujesz się każdym pocałunkiem, każdym dotykiem. Spierzchnięte wargi znajdują ukojenie w kolejnych, długich pocałunkach. Szara bluzka, którą miałaś przed momentem na sobie znalazła swe miejsce gdzieś pod stołem. Z każdą sekundą czujesz większe podniecenie, a Michał ciągle je w tobie zwiększa. Chcesz z nim się kochać, chcesz czuć to obopólne zbliżenie. Całkowite oddanie i zaangażowanie. Zmęczenie i zadowolenie. Radość i przyjemność. I to samo chcesz dać jemu. Mężczyźnie, który cię kocha mimo twojej niepełnosprawności. Mimo swojej choroby i poruszaniu się na wózku inwalidzkim prowadzisz aktywne życie seksualne. W społeczeństwie temat seksu wśród niepełnosprawnych jest tematem tabu. Każdy o nim słyszał, ale udaje, jakby go nie było. Osoby niepełnosprawne traktuje się, jakby były niezdolne do dawania i odczuwania przyjemności z aktu seksualnego płynącej. Popęd seksualny jest naturalnym czynnikiem życia człowieka. Oczywiście przy twojej chorobie nie możecie sobie pozwolić na gimnastyczne pozycje, ale z pewnością dwójka kochających ludzi znajdzie pozycje dla siebie dogodne. Tak też jest z wami.
Budzi cię łaskotanie Michała, który korzystając, że tą noc spędziliście w „stroju Adama” swymi dłońmi dotyka cię tu i ówdzie. Lubisz jego dotyk. Lubisz czuć jego zarost na swojej skórze, która z pewnością jest już zaróżowiona. Lubisz jego uśmiech, którym cię zaraża. Lubisz jego słodkie zająknięcia, które się potęgują, gdy się denerwuje.
- Milena, proponuję spędzić dzisiejszy dzień w łóżku.
- Czyli nie jemy? - robisz smutną minę?
- Nie, zamówimy chińskie jedzenie, ewentualnie pizze.
- A trener?
- Zanim pójdę na trening pomożesz mi spalić nadprogramowe kalorie. - zaśmiewa się, a twoje policzka przybierają koloru purpury. Zakrywasz się po szyję kołdrą zapominając, że spicie pod jedną pościelą i mimo, że Michał nie widzi twojego nagiego ciała, to może swobodnie dotykać. - Jesteś piękna. - ląduje swoimi ustami na twoich pozbawiając cię tchu. Odgarnia skrawek pościeli, napawa twoim widokiem i uśmiecha. Zbliżasz jego głowę do swojej. Michał kładzie się nad tobą tak, żeby nie przygnieść, a móc mieć inicjatywę, a ty jak zwykle poddajesz się jego pieszczotom.

Dzisiaj uroczyście otwierasz swój gabinet z poradami dietetycznymi. Przy przecięciu wstęgi oprócz Michała towarzyszyć ci będą brat bruneta Bartek z żoną Patrycją i dziećmi, Krzysztof z Teresą i synem, Ewa oraz recepcjonistka Sylwia.  Jesteś podekscytowana tym faktem. W końcu coś się udaje w twoim życiu oprócz miłości Michała. Po krótkim świętowaniu przenosicie się do waszego mieszkania. Siedzicie do wieczora, a gdy wszyscy wychodzą z pomocą Michała sprzątasz stół i kładziecie się spać, gdyż jutro zaczynasz nowy etap.
                                                   

Dodaję, by podtrzymać moją zasadę dodawań w niedzielę. A może komuś zabiję czas w oczekiwaniu na finał. 
(goście poszli, posprzątane, oglądam w końcu w spokoju mecz o brąz #goGermany)  
ps. już Was nie interesuje ta historia? 

niedziela, 14 września 2014

Siedemnaście.



Nie wróciłaś z nim do Kielc. Nie zostawiłaś Gdańska. Nie mogłaś, tak z dnia na dzień zostawić pracy czy mieszkania. Musisz to przemyśleć, choć serce rwie się za brunetem. Teraz miałaś jeszcze większą wolę walki, by zmagać się z nieuleczalną chorobą. Wiedziałaś, że jej nie pokonasz, ale zrobisz wszystko, by zbyt szybko nie rozwinęła swych skrzydeł i nie zawładnęła twoim ciałem. Po serii zabiegów rehabilitacyjnych oraz lekach, które ciągle zażywałaś, twój stan lekko się poprawił. Odrzuciłaś jedną kulę, mniej się męczyłaś, bywały dni, że w ogóle nie odczuwałaś najmniejszego bólu. Ale bywały tygodnie, kiedy mogłabyś w ogóle nie wychodzić z łóżka. Nie ma diety dla chorych na SM, ale są pewne zalecenia ogólne. Zaczęłaś się zdrowo odżywiać, wyrzuciłaś tłuszcze zwierzęce i tłuste mięsa, zaczęłaś jeść dużo warzyw i owoców.
Dużo rozmawiałaś z Ewą i Michałem. Na nowo zbliżyłaś się do przyjaciółki. Opowiedziałaś na co chorujesz. Tak jak Michał namawiała cię na powrót na południe Polski. Któregoś wieczoru, gdy przyjechał brunet do ciebie, ponieważ miał dwa dni wolnego postanowiłaś wrócić. Zjedliście wspólnie kolację, a w czasie, gdy on oglądał telewizję, ty pakowałaś swoje rzeczy, które miałaś w kawalerce jaką wynajmowałaś. Zaskoczyłaś tym Michała, oczywiście pozytywnie.
- Misiu, weźmiesz te dwie walizki ze sobą, a te książki. - wskazałaś palcem na regał.  -Wypada mi spakować do jakiegoś pudła. Byłbyś tak miły i poszedł do papierniczego, który jest trzydzieści metrów przed moim blokiem i kupił kilka pudełek? - uśmiechasz się prosząco. Cześć rzeczy piłkarz weźmie do Kielc, a resztę weźmiesz ty, gdy uporasz się z zakończeniem pracy. Obiecujesz Michałowi, że najpóźniej za dwa tygodnie będziesz w Krakowie, bo tam z powrotem zamieszkasz.
Wynosisz ostatnią walizkę z gdańskiego mieszkania, wzrokiem miotasz po ścianach czy przypadkiem niczego nie zapomniałaś, gdy się upewniasz, że wszystko wzięłaś przekręcasz klucz w drzwiach, a klucze oddajesz dozorcy.  Wsiadasz do swojej czerwonej, wysłużonej Mazdy, włączasz odpowiednią muzykę i włączasz do ruchu sygnalizując to kierunkowskazem.
Jedziesz spokojna, z uśmiechem w sercu i na ustach czując wielką szczęściarą, że ktoś taki jak Michał kocha ciebie całym sobą. Wieczorem meldujesz się w krakowskim mieszkaniu. Przyjaciółka od progu mocno cię przytula, a ty płaczesz w jej ramię.
- Mój ty głuptasie. Nie będę cię już karcić za to co zrobiłaś, ale jesteś moją siostrą i kocham cię mocno. - po tych słowach popadasz w jeszcze większa rozpacz. Zawiodłaś dwie osoby, które ciebie kochają. Chciałaś, żeby nie widziały jak się staczasz, jak choroba zabiera ci radość życia, jak zżera ciebie od środka, jednak tęsknota za nimi wygrała. Gdy wchodzicie do kuchni zerkasz na salon  w którym nic się nie zmieniło od czasu, gdy dwa lata temu zostawiłaś Kraków. W czasie, gdy przygotowujesz wam kolację, ponieważ byłaś mistrzynią gotowania, a Ewa widocznie tego nie lubiła, więc  przyniosła wszystkie rzeczy, które miałaś w samochodzie.
- Reszta jest u Michała, tak? - pyta, gdy dosiadła się do stołu, by zjeść makaron.
- Tak. I tutaj jest problem.
- Jaki? - kontynuujecie rozmowę przenosząc się do salonu.
- Michał chce, żebym z nim zamieszkała.
- I w czym widzisz ten problem? - przyjaciółka mierzy cię wzrokiem. - Kochasz go?
- Kocham. I właśnie dlatego nie mogę pozwolić, żeby mną się opiekował, stać się dla niego ciężarem.
- A możesz powiedzieć mi  po co tutaj wróciłaś?
- Bo was kocham, bo tęskniłam za wami, bo nie umiem żyć bez was. Te dwa lata były najgorsze i już nie chodzi o chorobę, ale o każdy dzień, gdy was ze mną nie było. Mam niewielkie oszczędności, także pomieszkam tutaj parę dni i poszukam jakiegoś mieszkania i pracy.- szybko zmieniłaś temat.
- Milena, nie będziesz szukać mieszkania, bo możesz tutaj mieszkać, ale twoje miejsce jest przy Michale. Pozwól mu siebie kochać. Wiem, na jaką chorobę cierpisz, ale nie możesz odtrącić tej miłości, którą cię Michał darzy. Ty także masz prawo być szczęśliwa i kochana.

Tydzień później już mieszkasz w michałowym mieszkaniu. Cieszysz każdą wspólną chwilą, celebrujesz godziny, które jest w domu. próbujesz znaleźć pracę, jednak bezskutecznie. Nie ukrywasz przed potencjalnym pracodawcą na co chorujesz, a wtedy diametralnie tracą zainteresowanie twoją osobą szybko kończą rozmowę i żegnając cię krótkim „zadzwonimy do pani”. Zajmujesz się mieszkaniem Michała, sprzątasz, gotujesz. Odwiedzasz często Teresę, żonę Krzyśka, kolegi z którym Michał gra i jest chrzestnym ich syna, Tobiasza.
Po kilku tygodniach wszystkie objawy choroby zniknęły bez śladu. Nawet kulę odstawiłaś w kąt. Mogłaś znowu chodzić w butach na wysokim obcasie, by dorównać choć trochę Michałowi. Znalazłaś pracę i zaczęłaś w pełni cieszyć życiem. Zaczęłaś się zastanawiać, czy może nie powinnaś mieć postawionej innej diagnozy, bo jak to możliwe, że z dnia na dzień stałaś się zdrowa. Może wcale nie cierpisz na stwardnienie rozsiane? Nieważne. Cieszysz się chwilą. Dniem. Życiem, przy boku piłkarza, który spowodował, że twoje serce oprócz pompowania krwi, potrafi kochać.
Drugi rzut pojawił się dwadzieścia siedem miesięcy po pierwszym. Dokładnie po roku, gdy byłaś zupełnie zdrowa. Niestety nie był już, tak lekki jak pierwszy. Nie skończyło się na podwójny widzeniu czy kłopotach z chodzeniem. Po podaniu sterydów twój stan zaczął się diametralnie poprawiać, aż do feralnej nocy, gdy proces poprawy się zatrzymał. Zamiast być lepiej, było coraz gorzej. Szybko znalazłaś się w klinice w Krakowie, w której spędziłaś kilka miesięcy. Po dwóch miesiącach, gdy pierwszy raz wstałaś mogłaś przejść samodzielnie kilka kroków przytrzymując się ściany. Przesadziłaś z tym chodzeniem. Zbyt bardzo uwierzyłaś, że możesz sama chodzić. Upadłaś. Złamałaś nogę i kolejne pięć tygodni spędziłaś przykuta do szpitalnego łóżka. Ewa odwiedzała ciebie codziennie. Michał, gdy tylko miał wolne siedział z tobą w szpitalu całe dnie.  Po ściągnięciu gipsu z kończyny mogłaś przejść kilka kroków z balkonikiem. Żmudna rehabilitacja nic nie pomagała, wydawało ci się, że wręcz przeciwnie. Twoje ciało w ogóle nie współpracowało z fizjoterapeutą. Nienawidziłaś kolejnych ćwiczeń. Nienawidziłaś białych pomieszczeń w których leżałaś. Nienawidziłaś ludzi, którzy chodzili w koło ciebie, bo mogą, tak swobodnie się poruszać, a ty musiałaś się prosić dosłownie o wszystko. W końcu zaczęłaś nienawidzić siebie. Ciągłe leżenie powodowało różnorakie myśli, najgorszą katorgą było, gdy widziałaś siebie sprzed kilku miesięcy w pełni sprawną na wakacjach z twoim brunetem. Wesołą, radosną, szaleńczą zakochaną w Michale Milenę, a teraz? Byłaś wrakiem tej blondynki sprzed kwartału. Po sterydach natychmiast poczułaś się lepiej. Cztery dni później lekarz pozwolił ci odstawić ci balkonik, by móc zrobić kilka kroków. Jedyną przeszkodą był twój strach. Bałaś się, że znowu upadniesz. Po sali na której leżałaś chodziłaś samodzielnie asekurując się poręczami łóżek czy ścianą. Największym problemem okazało się przejście do toalety, która znajdowała się naprzeciw sali, po drugiej stronie korytarza. To była odległość około dwóch metrów, ale bałaś się panicznie. Jednak rozum podpowiadał, że jeśli teraz odpuścisz, to za każdym razem będziesz lęk będzie wygrywał, aż w końcu nie zaczniesz sama chodzić nigdy. Pokonując korytarz czujesz się, jak gdybyś szła po linie nad przepaścią. Przeszłaś. Pokonałaś swój strach. Czułaś, jakbyś zdobyła najwyższy szczyt, a ty tylko minęłaś kilkadziesiąt centymetrów bez podtrzymywania się ściany.

Do domu wracasz na wózku inwalidzkim. Już nic nie będzie jak dawniej. Jesteś załamana. Michał zabiera ciebie do własnego mieszkania. Nie sprzeciwiasz się, choć nie wiesz, jak będzie wyglądać wasze życie. Uczysz się funkcjonować z wózkiem. Początkowo nie radzisz, co powoduje u ciebie ogromną frustrację. Nie możesz znieść, że co chwilę, ktoś przychodzi pod nieobecność Michała i tobą zajmuje. Lubisz noce, gdy brunet wyjeżdża na mecze, wtedy możesz swobodnie płakać. Ty wiesz doskonale, jak to jest kiedy nie masz żadnego powodu, by rano wstać i funkcjonować przez co najmniej dwanaście godzin. Wiesz, jak to jest wymuszać uśmiech, by nie było zbędnych pytań. Wiesz, jak to jest, żyć ze świadomością, że z dnia na dzień tracisz radość życia, bo mimo, że Michał stara się jak może, wewnątrz cierpisz.
Codzienna rehabilitacja ma pomóc stanąć ci na nogi, jednak niewiadomo, czy kiedykolwiek to nastąpi. Któregoś razu wybiera się z tobą Michał, który przygląda ćwiczeniom, jakie rehabilitant ci wykonuje, a później brunet prostsze z nich może wykonać w domowym zaciszu tobie.
- Michał,  możemy porozmawiać? - podjeżdżasz wózkiem do bruneta, który rozwieszał pranie.
- Tak, tylko poczekaj chwilę. - proponujesz w tym czasie przygotować dla was herbatę. Kładziesz tackę na kolanach na której kładziesz dwie filiżanki i czajniczek z gorącym napojem. Starasz sobie jakoś radzić w końcu nie możesz ciągle użalać nad sobą. - O czym chciałaś gadać? - dosiada się do ciebie, gdy zmieniłaś lokalizację z wózka na sofę.
- Michaś, bo postanowiłam, że otworzę własny gabinet z poradami dietetycznymi. - spotykasz się z jego zdziwioną miną, jednak pozwala ci kontynuować. - Nie mogę siedzieć w domu, nie chcę zamykać przed ludźmi, chcę pokazać, że na wózku, też można normalnie funkcjonować. Nikt mnie przyjąć nie chce, gdy się dowiaduje na co choruję poza tym w każdej chwili mogę dostać ponowny rzut, więc będę sama dla siebie szefem. Nie wiem jeszcze gdzie znajdę miejsce na gabinet, ponieważ musi mieć dogodności dla osób niepełnosprawnych, ale w całych Kielcach na pewno znajdę. Muszę też poszukać samochodu.
- Zaskoczyłaś mnie, ale wiesz, że ci pomogę. Ja też mam dla ciebie dobrą wiadomość, tak myślę. - z ogromną ciekawością wyczekujesz, co takiego wymyślił Michał. - Przedłużyłem kontrakt z klubem na kolejne cztery sezony z możliwością następnych dwóch. - uśmiechasz się do bruneta, jednak gdy oblizuje wargi, co ma w zwyczaju zbliżasz się do niego i namiętnie całujesz. Zapominasz na ten czas o swojej niepełnosprawności, liczy się obecna chwila. Kochasz go, tego jesteś pewna. Pewna też możesz być, że on ciebie również, jednak jeszcze nie wierzysz w siebie w stu procentach. Nie widzisz w sobie pewnej kobiety, gdyż nie równasz się w innymi, które mogą prężyć się chodząc na wysokich obcasach. Chwilę czułości przerywa dzwonek do drzwi. Odrywacie się od siebie nie mając pojęcia, kto może was odwiedzić o tak późnej porze. Michał chciał iść otworzyć drzwi, jednak mu nie pozwoliłaś, gdyż chcesz być samodzielna. Szybko przenosisz się na wózek i dłońmi wprawiasz koła w ruch. Zaskakuje cię osoba za drzwiami. Także na wózku. To twoja matka, właściwie, to matka matki.
- Dobry wieczór. Mogę wejść? Wjechać. - dodaje z przekąsem. Michał stojący za tobą odsuwa wózek, by Anna mogła wjechać. Nie wiesz po co przyjechała? Nie wiedziałaś, że też jest na wózku. Nie wiedziałaś, że nadal na jej widok, twoje serce będzie bić jak oszalałe.
                                                               

Wymęczyłam. Oby z kolejnym poszło lepiej, choć zapędziłam siebie w kozi róg chyba…
Teraz wezmę się za nadrabianie Waszych historii. Przynajmniej chcę.